Zamknięto dworzec kolejowy w Mikołowie, ostatni, który funkcjonował na trasie z Katowic do Rybnika. Dla „Gazety Wyborczej” to symbol ostatecznego upadku kolei na Śląsku.
Poza Mikołowem dworce zamknięto też Orzeszu czy Czerwionce, lecz także w większych miastach, takich jak m.in. Bytom, Chorzów, Ruda Śląska, Chebzie czy Żory.
„GW” cytuje jednego z internautów, który zauważył, że to dworce tworzą coś, co nazywamy kolejowym klimatem. Nie szyny, nawet nie pociągi, ale właśnie dworce, gdzie bez przerwy przewijają się ludzie spieszący się na pociąg albo z niego wysiadający, decydują o wyjątkowości kolei i tej formy podróżowania.
Tymczasem Przewozy Regionalne powtarzają, że nic się nie stało bo bilet można kupić u konduktora, a wkrótce na peronach pojawią się automaty biletowe. Autor „GW” sugeruje, że maszyny będą przedmiotem ataków grafficiarzy i wątpi w ich niezawodność.
Cała nadzieja w samorządach, które próbują ratować resztki prestiżu PKP i domagają się, aby kolej przekazała im dworce na swoim terenie (chce tak zrobić m.in. Mikołów). Wystarczy, że na każdej stacji czynna będzie tylko jedna kasa. Od razu zrobi się przyjemniej i bardziej cywilizowanie – podsumowuje „Gazeta Wyborcza”.
Więcej