Budowę mgławicowej linii tramwajowej do Piaseczna forsuje mieszkający w jej sąsiedztwie urzędnik stołecznego ratusza. W środę jego syn ma zostać przewodniczącym rady tego miasta.
Ośmiokilometrowy odcinek torów tramwajowych wzdłuż Puławskiej okazał się największą sensacją na liście przedsięwzięć, które władze Warszawy chcą realizować w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego. Jeśli znajdą inwestora, ten wyłoży pieniądze, a ratusz będzie mu je zwracał przez kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt lat. Linia do Piaseczna nie figuruje w żadnym planie, kolidowałaby z wiaduktami i skrzyżowaniami po drodze. W dodatku teren przewidywany pod zajezdnię poprzedni rząd oddał zakonnikom, którzy go sprzedali.
Mimo to od wielu lat inwestycji sprzyja w warszawskim ratuszu Stanisław Szweycer. Do pracy ściągnęła go w 2003 r. ekipa PiS. Został wtedy szefem nowo utworzonego biura komunikacji, stanął na czele kilku urzędników, którzy dublowali kompetencje Zarządu Transportu Miejskiego. Teraz Szweycer jest wicedyrektorem biura drogownictwa i komunikacji. Wczoraj jego sekretarka odesłała nas do biura prasowego ratusza. - Pan dyrektor rzeczywiście energicznie zajmował się projektem linii tramwajowej do Piaseczna - potwierdził Marcin Ochmański.
Stanisław Szweycer mieszka w Józefosławiu, obok Puławskiej - między Warszawą a Piasecznem. Ogłoszenie listy inwestycji z linią tramwajową do tego miasta zbiega się zaś z przesileniem w radzie gminy. Lokalna prasa informowała, że dziś jej przewodniczącym ma zostać syn warszawskiego urzędnika Michał Szweycer (PO), społeczny asystent marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, 25-latek, najmłodszy samorządowiec w gminie i - jak słychać w Piasecznie - "z szansami na dużą karierę polityczną, jeśli wykaże się na polu lokalnym".
- Wszystko to zbieg okoliczności. Nie lobbowałem za tramwajem u władz Warszawy, ten pomysł powstał grubo przed tym, jak ja zacząłem pracować w samorządzie - zapewnia. - Popieram go tak samo jak radni innych klubów. Jeden z kolegów z PiS używał tramwaju jako sloganu wyborczego. To nie jest też inwestycja mojego ojca, wygrała przecież konkurs na najlepszy projekt partnerstwa publiczno-prywatnego - dowodzi Michał Szweycer.
O ile jednak radny ma pełne prawo zabiegać o rozwój swojej gminy, to Stanisław Szweycer powinien przede wszystkim dbać o interesy miasta, dla którego pracuje. Tymczasem linia do Piaseczna wyprzedziła przygotowania do budowy o wiele bardziej potrzebnej w Warszawie linii tramwajowej do Wilanowa (wzdłuż ul. Goworka, Spacerowej i Sobieskiego). Według Ochmańskiego pierwsza będzie poligonem doświadczalnym dla drugiej.
- Linia do Piaseczna to bzdura - mówi Maria Bernacka-Rheims, radna powiatu piaseczyńskiego. Jej zdaniem budowa nigdy nie dojdzie do skutku, chodzi tylko o zbijanie punktów politycznych albo nabijanie portfeli firmom doradczym. - Koncepcji rozwiązań komunikacyjnych mamy już całe szafy. Teraz będą wywalali pieniądze na kolejne analizy - przewiduje.
I ma rację, bo Marcin Ochmański przyznaje: - Najpierw zlecimy analizę popytową.
Taka już jednak istnieje. Przeprowadzono prognozy ruchu, z których wynika, że do 2015 r. w godzinie szczytu między Piasecznem a Warszawą tramwajami podróżowałoby 5,6 tys. osób. Koszt budowy oszacowano na 360-550 mln zł. Analizy wykazały też, że linia nie miałaby szans utrzymać się z wpływów biletowych i samorząd musiałby do niej dopłacać.
Zdaniem radnego Szweycera tramwaje powinny dojeżdżać w rejon skrzyżowania Puławskiej i Energetycznej. To obrzeża Piaseczna, największe osiedla w tym mieście są oddalone ok. 1,5 km. - Ale to przyszłe centrum. Tu jest planowana nowa galeria handlowa, urząd skarbowy. Na terenie dawnej zajezdni też może powstać obiekt usługowy, w interesie jego inwestora byłoby zmieszczenie pętli tramwajowej tuż obok jego sklepów - przekonuje Michał Szweycer.
Maria Bernacka-Rheims: - To dla kogo my tę linię właściwie budujemy? Bo na pewno nie dla mieszkańców Piaseczna.