Sytuacja w Kolejach Śląskich wydaje się opanowana. Komunikacja autobusowa pozostała tylko na dwóch liniach, a przewoźnik jest gotowy do ich obsługi. Jednak awaria jednego składu spowodowała dziś odwołanie pięciu pociągów SKR Tychy.
- Wydaje się, że możemy powoli mówić o sukcesie - stwierdził ostrożnie nowy rzecznik Kolei Śląskich Maciej Zaremba. Na 454 połączenie, obsługiwane w tej chwili w dni powszednie przez Koleje Śląskie, tylko na 5% (24 połączenia) funkcjonuje komunikacja autobusowa. Należy jednak pamiętać, że to zaledwie trzy czwarte z ponad 600 połączeń, którymi chwalił się poprzedni zarząd przewoźnika przed wejściem w życie rozkładu jazdy.
W okresie świątecznym znacząco poprawiła się sytuacja taborowa Kolei Śląskich. Kursuje 47 jednostek, a 8 jest w rezerwie. Z drugiej strony - wyłączonych jest aż 15 składów; 3 przechodzą czynności okresowego utrzymania, a 12 jest w naprawie po awariach z poprzednich dni - Ale są perspektywy ich szybkiej naprawy - zapewnia Zaremba.
Od lutego bez autobusów
Dlatego Koleje Śląskie są praktycznie gotowe do wycofania zastępczej komunikacji autobusowej. Z 24 połączeń obsługiwanych autobusami, dziesięć kursuje w relacji Czechowice – Pszczyna – Rybnik - Wodzisław Śląski. Przewoźnik złożył już wniosek o przywrócenie tam pociągów. Zarządca infrastruktury PKP PLK ma czas na zatwierdzenie tej zmiany do 10 lutego.
Natomiast pozostałe 14 autobusów komunikacji zastępczej spotkamy na połączeniu Lubliniec - Częstochowa. Tu remont ogranicza prędkość pociągów do 10 km/h. KŚ obiecują, że od razu po zakończeniu remontu przywrócą tu kursowanie pociągów.
Awarie wciąż dezorganizują połączenia
Wciąż jednak awaria jednego pociągu powoduje poważne utrudnienia dla jadących do pracy podróżnych - 5 kursów musiało zostać dziś odwołanych na trasie Szybkiej Kolei Regionalnej Tychy - Sosnowiec z powodu awarii jednego zespołu trakcyjnego. Druga awaria miała miejsce na linii Częstochowa - Gliwice.
W niedzielę 9 grudnia Koleje Śląskie przejęły od Przewozów Regionalnych obsługę wszystkich przewozów w województwie śląskim. Stało się tak, ponieważ w połowie roku przygotowywany przetarg na obsługę połączeń odwołał śląski urząd marszałkowski i zlecił KŚ obsługę połączeń bez przetargu. Z tej przyczyny doszło do zamknięcia Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych, w którym pracowało prawie 2 tysiące osób.
Jeszcze 9 grudnia na tory nie wyjechały 3 pociągi, wiele było opóźnionych. Prezes Marek Worach i marszałek Adam Matusiewicz zapewniali jednak, że uruchomienie połączeń już można uznać za wielki sukces. Pierwszy dzień roboczy nowego rozkładu jazdy, poniedziałek 10 grudnia, przyniósł jednak kataklizm. Odwołano 58 pociągów, a 20% tych, które wyjechały na tory, było opóźnionych. Zarząd Kolei Śląskich zrzucił winę na jednego z dyspozytorów.
Następnego dnia było jednak jeszcze gorzej. Na tory nie wyjechało już ponad 70 pociągów. Prezes Worach zapewniał tym razem, że winna jest awaria 5 składów, a następnego dnia wszystko powinno kursować normalnie. Jednak od środy do piątku było jednak jeszcze gorzej, zamiast lepiej - odwołano 92 pociągi, choć prezes Worach twierdził w środę, że podstawienie autobusu zamiast pociągu nie jest odwołaniem pociągu.
Wieczorem tego samego dnia Marek Worach podał się do dymisji. Powodem nie był jednak zamęt na torach, a to, że prezes zataił przed marszałkiem, że toczy się przeciw niemu postępowanie karne. Sprawa z przeszłości - zatarty wyrok - było też przyczyną odwołania wiceprezesa KŚ Artura Nastały w czwartek. Tego samego dnia do dymisji podał się marszałek Adam Matusiewicz. Decyzją klubu Platformy Obywtaleskiej będzie jednak naprawiał sytuację jeszcze przez miesiąc.
Pracę po zamieszaniu w Kolejach Śląskich stracił również rzecznik spółki Adam Warzecha. Zakończono również współpracę z twórcą rozkładu jazdy Stanisławem Biegą, oraz prezesem sprzątającej tabor spółki Silesia Rail Piotrem Kazimierowskim.