Od grudnia Koleje Śląskie będą eksploatować prawie każdy rodzaj pojazdów dostępny na polskich torach. Samych typów będzie ponad dziesięć. Przewoźnik uważa, że to zaleta, a nie wada jego parku taborowego.
O posiadanych, wynajmowanych i dopiero zamawianych pojazdach dla Kolei Śląskich pisaliśmy wielokrotnie; przypomnijmy tylko, że będą to np. cztery typy nowoczesnych zespołów trakcyjnych (elektryczne: Elf Pesy, 35WE Newagu, kilkuletnie Flirty Stadlera, plus jeden nowy spalinowy zamawiany przez województwo), zmodernizowane EN71 i EN57 (część z napędem asynchronicznym), 14WE z SKM Warszawa, autobusy szynowe Kolzam, używane jedno i dwu-członowe pociągi spalinowe (prawdopodobnie z Holandii i Niemiec), oraz lokomotywy elektryczne i wagony.
O problemy z utrzymaniem tak zróżnicowanego taboru zapytaliśmy prezesa Kolei Śląskich Marka Woracha. - Mamy w tej chwili trzy rodzaje taboru. Każdy z nich został bardzo dobrze przyjęty przez pasażerów. Każdy rodzaj taboru będzie lepszy niż ten, który jest teraz. Proszę spojrzeć na pociągi Przewozów Regionalnych, nie raz o drzwi nie można się oprzeć, bo wylecą - odparł Marek Worach.
Za dużo pracowników utrzymania w PR
Jak dodał Piotr Kazimierowski, prezes Silesia Rail (spółki-córki Kolei Śląskich odpowiedzialnej za utrzymanie), nawet używane pojazdy DH-1 i DH-2 z Holandii, które Sigma Tabor chce zaoferować Kolejom Śląskim w przetargu, są prostsze w utrzymaniu i bardziej niezawodne niż wysłużone ezt EN57. - Dzięki temu zamiast zjeżdżać do depo codziennie, będzie to można robić na przykład co 18 dni. To bardzo obniża koszty serwisu - mówi Kazimierowski.
Prezes Silesia Rail zauważa, że za utrzymanie 100 ezt Przewozów Regionalnych w województwie odpowiedzialnych było 400 pracowników zaplecza. - To za dużo. Nowoczesne standardy to ok. 1 pracownik na jeden skład - mówi. Według prezesa Marka Woracha, problem jest wyolbrzymiany. - Większość naszych pojazdów będą utrzymywać dostawcy - wskazuje.
Nie takie złe "Kolzamy"
Zgromadzeni na konferencji prasowej dziennikarze wskazywali jednak, że część pociągów, które mają jeździć w Kolejach Śląskich, ma kiepską opinię dotyczącą niezawodności. Dotyczy to głównie 14WE i "Kolzamów". - Oczywiście, 14WE to nie jest nowy mercedes. To raczej pięcioletni Opel, który będzie mniej niezawodny od tegoż mercedesa. Ale będzie jeździł nieporównywalnie lepiej niż trzydziestoletnia syrenka, czyli EN57 - stwierdził Kazimierowski.
Przedstawiciele Kolei Śląskich uważają, że dobre utrzymanie pociągów poprawi dostępność techniczną używanego taboru. - Np. te same "Kolzamy", które ciągle się psują w woj. lubelskim, w woj. opolskim jeżdżą bardzo dobrze - mówił ekspert przygotowujący rozkłady Kolei Śląskich Stanisław Biega, dodając, że również SKM Warszawa nie ma własnego zaplecza taborowego i zleca prace utrzymaniowe na zewnątrz. - 14WE traktujemy wyłącznie jako rezerwę, ale wierzę, że spełnią swoje zadanie. Przecież to też dużo lepsze pociągi od EN57, mają choćby klimatyzację - zakończył prezes Marek Worach.