PKP PLK zapowiada, że w tym roku nakłady na modernizacje linii kolejowych wyniosą 4,5 mld zł. Plany na kolejne lata zakładają o wiele większe sumy. Czy założenia te są realne? – Myślę, że poziom 6 mld zł jest do wykonania przez ten sektor – uważa Maciej Radziwiłł, prezes giełdowej Trakcji – Tiltry.
Zgodnie z zamiarami PKP PLK, w 2012 r. nakłady mają wynieść już 8,080 mld zł, w 2013 r. - 8,610 mld zł, a w 2014 - aż 8,750 mld zł.
Jak wskazuje szef jednej z największych infrastrukturalnych spółek w Polsce, potencjał wykonawczy rynku zwiększa się wraz z wchodzeniem nań kolejnych firm z zagranicy. - Na rynku pojawiły się podmioty nie z Chin, czy z Irlandii, ale z Czech, Niemiec czy ze Słowacji. To jest realny potencjał, ulokowany w pobliżu – zaznacza Maciej Radziwiłł w rozmowie z "Rynkiem Infrastruktury".
- To jest ważne na kolejach, ponieważ my pracujemy na czynnych liniach - dodaje. - Występują bardzo poważne problemy, gdy na placu budowy ma się pracowników, którzy nie władają językiem polskim. Z własnego doświadczenia wiem, a jestem prezesem spółki od 7 lat – jedyny śmiertelny wypadek na budowie był efektem braku porozumienia przy pracy dużej oczyszczarki z Włoch. Mało doświadczony robotnik z Polski zginął w wyniku nieszczęśliwego zdarzenia. A cóż dopiero, gdyby na takiej budowie pojawili by się Chińczycy? PLK stoi twardo na stanowisku, że na budowie priorytetem jest utrzymanie ruchu. Na drogach tak nie jest. Jednak pewne pole manewru istnieje, żeby zmniejszać natężenie ruchu na liniach, które modernizujemy – podkreśla Maciej Radziwiłł.
- Inną możliwością jest przedłużenie realizacji niektórych kontraktów. Przecież na wiele z nich czeka się latami. Wadliwe przygotowanie inwestycji oddala rozpoczęcie jej realizacji, potem pomiędzy ogłoszeniem przetargu a podpisaniem umowy upływa 7-8 miesięcy, a wykonawcę ściga się za każdy dzień opóźnienia. To jest nielogiczne. Oczywiście, dyscyplina jest konieczna, ale w sytuacji, w której nie wiemy kiedy i jakie będą zamknięcia torów, rygorystyczne warunki wykonania kontraktów są przesadą. Wykonawcy w trakcie realizacji inwestycji zbierają roszczenia wobec zamawiającego. Zupełnie niepotrzebnie. Wiele rzeczy można by załatwić w drodze zwykłego kompromisu – podkreśla szef Trakcji-Tiltry.
Maciej Radziwiłl wskazuje cały szereg kwestii prawnych, technicznych czy nawet mentalnościowych opóźniających realizacje poszczególnych inwestycji. – Np. w przypadku projektów „Projektuj i Buduj” tzw. Program Funkcjonalno-Użytkowy, czyli taka podstawa do projektowania, zawiera często poważne wady. W przypadku czerwonego FIDIC-u, czyli kontraktów „Buduj”, zdarza się złe przygotowanie dokumentacji projektowej. W jednym podpisanym przez nas kontrakcie nie możemy wejść na plac budowy, ponieważ projektant toczy spór z zamawiającym i nie przekazał całości dokumentów. Uważa on, że PLK jest mu winna pieniądze. Dotyczy to kontraktu na LCS Malbork. Potrzebna jest zatem pewna elastyczność. Grożenie karami na każdy kroku jest bez sensu. Dochodzi bowiem do sytuacji, w której obie strony mają wzajemne roszczenia i najwięcej pieniędzy wydaje się na adwokatów – kończy prezes Trakcji-Tiltry.