Politycy mają Wolsztyn w głębokim poważaniu

Adam Szejnfeld 2009…

W internecie można odszukać wywiad, jaki lokalna wolsztyńska telewizja przeprowadziła podczas Parady Parowozów w 2009 r. z Adamem Szejnfeldem, wówczas wiceministrem gospodarki, a obecnie europosłem PO. Poseł zapewniał w nim, że bywa w Wolsztynie „częściej niż regularnie, bo jest Wielkopolaninem”. Podkreślał, że parowozownia, to nie tylko „element pięknej promocji” miasta, powiatu i województwa, ale jest to także „element rozwoju gospodarki”.

– Parowozownia potrzebuje środków. Te, które uzyskuje ze swojej działalności, prawie pokrywa koszty. Ale „prawie” to nie wszystko. Na pewno środki są potrzebne. Wiem, że samorządowcy prowadzą rozmowy z koleją, by przejąć mienie i utrzymywać je przez samorząd. Być może to byłoby lepsze rozwiązanie niż do tej pory. Aczkolwiek codzienny związek z koleją to też jest walor – mówił w 2009 r. Szejnfeld.

Co ważniejsze, polityk PO podkreślił, że głównym, niepowtarzalnym atutem wolsztyńskiej placówki, jest właśnie codzienne uruchamianie planowych pociągów pasażerskich prowadzonych parowozami. – Wielu ludzi wyraża opinię, że parowóz można zobaczyć wszędzie, ale tu nie jest tylko muzeum.  Tu nie chodzi tu tylko o lokomotywę, ale też o wszystkie instalacje, a tutaj to „żyje”, bo przecież są bezpośrednie codzienne połączenia. Życie sprzed dziesiątek lat można tu zobaczyć. To wszystko daje efekt waloru turystycznego i kulturowego Wielkopolski. Trzeba to kultywować i dbać o to na przyszłość – zauważał polityk PO.

Planowe pociągi z parowozami przestały kursować z końcem marca br., gdyż PKP Cargo i Samorząd Woj. Wielkopolskiego miały odmienne wizje odnośnie zasad funkcjonowania parowozowni w przyszłości, nie mogły się też porozumieć ws. zasad finansowania. Choć PKP Cargo zapewnia, że już niedługo ma zostać przedstawiona nowa koncepcja działalności Wolsztyna (co ponoć pozwoli także na reaktywację pociągów planowych prowadzonych parowozami), to jednak wyciszenie sprawy Wolsztyna w ostatnich tygodniach jest niepokojące i uprawnia do stawiania pytań, czy przypadkiem sprawa ta nie jest już przegrana. A przecież, co należy przypomnieć, do Wolsztyna przyjeżdżali turyści z całego świata, chcąc zobaczyć na własne czy ostatnią w Europie parowozownię uruchamiającą pociągi parowe w regularnym ruchu pasażerskim.

…i Adam Szejnfeld 2014

Zapytaliśmy zatem posła Szejnfelda, czy – skoro kilka lat temu zapewniał, że Wolsztyn trzeba wspierać – podejmie teraz próbę interwencji w tej sprawie zarówno na szczeblu samorządowym, jak i rządowym (MIR, Cargo, resort kultury i dziedzictwa narodowego?). Chcieliśmy też wiedzieć, czy jego zdaniem jest szansa, instytucje UE podjęły konkretne działania związane z ratowaniem Wolsztyna. Niestety, nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.

Należy podkreślić, że brak zainteresowania Wolsztynem ma charakter „ponadpolityczny”. Pytania o chęć interwencji ws. parowozowni zadaliśmy też kilku krajowym posłom – z PO, PiS, SLD, PSL i Twojego Ruchu – reprezentującym okręg wyborczy, w którym zawiera się Wolsztyn. Żaden nie odpowiedział. Jednym z tych posłów jest Jakub Rutnicki (PO), który na swojej stronie internetowej zamieścił swoje zdjęcia z tegorocznej Parady Parowozów.

Od Redaktora

Gdy w marcu br. zawieszano parowozy, do Wolsztyna zjeżdżali reporterzy TVN 24, Polsat News etc. Przekaz był jasny – źle się stało, szkoda, łza się w oku kręci… Ale następnego dnia ci sami reporterzy jechali już na drugi koniec Wielkopolski relacjonować np. mistrzostwa świata w pluciu pestką na odległość. Wolsztyn był nawet nie jednodniowym, tylko kilkugodzinnym bestselerem w mediach.

Mam nadzieję, że nie to było intencją instytucji odpowiedzialnych za Wolsztyn. Liczę, że nie chodziło o to, by przeczekać trwającej kilka dni (maksymalnie – kilka tygodni) burzy medialnej, tak by o problemie (?) Wolsztyna zapomnieli wszyscy za wyjątkiem kilku (?) niezrozumiałych fanatyków. Wierzę, że deklaracje Cargo są szczere i nie stanowią jedynie „gry na przeczekanie”.

A włodarzom niezainteresowanym dbałością o takie miejsca jak Wolsztyn warto uświadomić, że nasze „dziedzictwo narodowe” to nie tylko jasnogórskie sanktuarium, Muzeum Powstania Warszawskiego i Europejskie Centrum Solidarności.

Paweł Rydzyński