W tym miesiącu PKP najsilniej pojawiło się w mediach nie dzięki swojej kampanii informacyjnej, a z powodu problemów szefowej PAH Janiny Ochojskiej z dostaniem się na pokład Pendolino. Przystosowanie kolei ogółem dla potrzeb osób niepełnosprawnych poprawia się, choć do ideału daleko – pisze Jakub Madrjas, redaktor naczelny portalu Rynek Kolejowy.
Szeroko opisywany w mediach problem Janiny Ochojskiej z wejściem na pokład pociągu Pendolino polegał na tym, że specjalna platforma została zaprojektowana do wciągania na pokład wózków. Ochojska porusza się jednak o kulach. Dla niej to urządzenie nie jest przystosowane. Wprawdzie w jednym z poprzednich kursów obsługa pociągu – wbrew instrukcjom – umożliwiła jej skorzystanie z windy, ale tym razem szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej usłyszała odmowę.
Wielu naszych Czytelników, w tym kolejarzy, za zdarzenie krytykuje szefową PAH. Bo i jest to postać, która nieraz wzbudziła kontrowersje. Padają pytania, jak Ochojska wsiadła niedawno do TIR-a, a nie mogła do pociągu, albo w jaki sposób wsiada do samolotu na lotnisku Balice, skoro nie ma tam rękawa, a schody.
Trzeba jednak pamiętać, że dla niektórych osób wejście po schodach jest możliwe – a pokonanie przerwy między peronem a pociągiem – nie. Jeśli chodzi o cytowaną anonimowo przez pracowników IC „nieuprzejmość” Ochojskiej, to trudno to skomentować. Ale trzeba brać pod uwagę, że takie zachowanie przynosi efekt – zwrócenie uwagi na problemy grupy wykluczonej. Wiele osób chciałoby, żeby niepełnosprawni po cichu i skromnie zdawali się na pomoc osób z obsługi. Ciągle słyszymy, że np. montowanie wind jest nieekonomiczne, skoro Silny Pan może wnieść wózek. Wystarczy jednak wykazać się odrobiną empatii, by zrozumieć, że to upokarzające. Jeśli mamy możliwość załatwienia problemu tak, by niepełnosprawny miał samodzielny dostęp do usług – zróbmy to. Taka jest zresztą polityka unijna.
To wszystko nie zmienia faktu, że Janina Ochojska wykazała czarno na białym, że pewna grupa niepełnosprawnych jest wykluczona z korzystania z Pendolino – o ile nie odda się w ręce (dosłownie) obsługi pociągu, co jest i uwłaczające, i ryzykowne. Sama zresztą miała problemy z wydostaniem się z peronów krakowskiego dworca cztery lata temu, bo windy nie działały. Dlaczego tak jest? Wynika to niestety z szerszego problemu braku całościowej polityki dotyczącej rozwoju kolei. Prowadzone ad hoc inwestycje często przynoszą dużo gorszy od spodziewanego efekt. Dr Michał Beim napisał kiedyś na naszym portalu: „Pendolino to genialne rozwiązanie – ale nie wiadomo jakiego problemu”. To zdanie wciąż jest prawdziwe – inwestycja wystartowała kilka rządów i zarządów temu z jasnym celem – kupna nowoczesnych pociągów i wykorzystania do tego środków unijnych. Celów eksploatacyjnych nie nakreślono.
W skali kraju nie było szerokiego programu dostosowania kolei do potrzeb osób niepełnosprawnych. Wykonuje się to przy okazji oddzielnych inwestycji, wykonywanych przez różne podmioty, co prowadzi do braku synchronizacji. Pendolino jako tabor klasy High Speed ma wąskie wejścia, a z powodu przystosowania pod wychylne pudło – również wąskie przejścia wewnątrz. Z drugiej strony, konieczność postojów na mniejszych stacjach z niższymi peronami wymusiło pozostawienie w nim schodów. Pogodzenie wielu celów jedną inwestycją po raz kolejny okazało się trudne. Co innego, gdyby kilka lat temu zapadła decyzja o budowie sieci KDP w Polsce – nową infrastrukturę i tabor można by było właściwie zaprojektować.
Przede wszystkim jednak, obsługa pasażerów na dworcach i przystankach to zadanie nie operatorów, a zarządców infrastruktury dworcowej (PKP SA) i peronowej (PKP PLK). Na największych stacjach powinny znaleźć się wózki inwalidzkie, dzięki którym obsługa mogłaby skutecznie pomóc wejść do pociągu – również gdyby pasażer np. źle się poczuł. Tak jest na każdym normalnym lotnisku. Warto też zadać sobie pytanie, czy kolejarze nie mogliby sami sobie narzucić krótszego czasu reakcji na zgłoszenie potrzeby pomocy, niż wymagane przepisami 48 godzin?