We wtorkek rano pociąg Kolei Śląskich stanął na godzinę tuż za stacją w Katowicach. Według "Gazety Wyborczej", pasażerowie wszczęli awanturę. Przyczyną zatrzymania była awaria układów elektrycznych zwrotnicy. Przewoźnik zwraca uwagę na brak kontaktu z nastawnią - To niedopuszczalne - powiedział "Rynkowi Kolejowemu" rzecznik KŚ.
- Po otrzymaniu zielonego Światła, nasz pociąg wyjechał ze stacji Katowice w kierunku Sosnowca. Kilkaset metrów dalej semafor wyłączył się. Maszynista próbował wywołać nastawnię, jednak przez godzinę nie było z nią żadnego kontaktu - relacjonuje rzecznik Kolei Śląskich Adam Warzecha. - To sytuacja niedopuszczalna. PowiadomiliŚmy pasażerów przez system nagłaŚniający o awarii, jednak sami nie wiedzieliŚmy, kiedy usterka zostanie usunięta - wyjaŚnia rzecznik.
"Gazeta Wyborcza" pisze, że brak informacji wzburzył pasażerów. Na pokładzie rozpętała się awantura. CzęŚć podróżnych chciała, aby pociąg wrócił do Katowic, inni chcieli wysiąŚć na tory - Nie praktykuje się takich działań ze względów bezpieczeństwa. Dopiero po upewnieniu się, że jest bezpiecznie, załoga otworzyła drzwi i pomagała pasażerom wydostać się z pociągu zgodnie z naszymi procedurami. O powrocie do Katowic nie było mowy, gdyż mogłoby to spowodować awarię samoczynnej blokady liniowej - powiedział "Rynkowi Kolejowemu" Warzecha.
Jak się okazało, usterkę spowodowało nie zasypanie rozjazdu, a jego nagła usterka elektryczna. Koleje Śląskie już wystąpiły do PKP PLK z proŚbą o wyjaŚnienia.