W nocy z 16 na 17 stycznia 2013 roku pociąg TLK z Warszawy do Świnoujścia został opóźniony z powodu śmierci pasażera. Ok. godz. 7.00 rano pociąg był dopiero za Poznaniem, a powinien dojechać już do Szczecina. Pasażerowie o opóźnieniu nic nie wiedzieli… bo spali, a konduktorzy nie chcieli ich budzić z powodu ciszy nocnej.
Pociąg TLK relacji Warszawa Centralna – Świnoujście wyjechał ze stolicy z opóźnieniem. Musiał czekać ok.40 minut na pociąg z Krakowa, z którym jest skomunikowany. Pasażerowie nie spodziewali się, że rano zamiast w Szczecinie obudzą się za Poznaniem.
- Ktoś gdzieś usłyszał, że w pociągu był wypadek i nie wiadomo, kiedy odjedziemy. Ale obsługa naszego wagonu o tym, że jest jakiś problem, dowiedziała się od nas. Jedna z pasażerek poszła obudzić konduktora. Okazało się, że on nic nie wie – mówi „Gazecie Wyborczej” pasażerka pociągu.
Skąd opóźnienie? Konduktor znalazł w toalecie pociągu zwłoki 27-letniego mieszkańca Warszawy. Około godz. 4.00 na miejsce zdarzenia został wezwany lekarz. Stwierdził on zgon, jednak nie potrafił podać przyczyny śmierci. Prokurator musiał na miejscu zdarzenia przeprowadzić odpowiednie czynności.. Pociąg został zwolniony dopiero przed godz. 8.00.
Pasażerowie o wypadku nie wiedzieli, ponieważ większość z nich spała. Obsługa pociągu nie powiadomiła ich o opóźnianiach. - Od godz. 22 do 6 rano jest cisza nocna. Nie ingerujemy w sen pasażerów, bo ktoś mógłby sobie tego nie życzyć - wyjaśnia „Gazecie Wyborczej” rzeczniczka spółki Beata Czemerajda.
Rano pasażerowie przesiedli się do pociągu, który jechał o godz. 7.15 przez Wronki do Szczecina. Na dworzec Szczecin Główny dojechali około godz. 9.15, blisko trzy godziny po planowym czasie przyjazdu pociągu z Warszawy.
Więcej