Pesa chce wyburzyć starą parowozownię w Bydgoszczy. Konserwator zabytków ma natomiast inne plany - stara się, by budynek uznano za zabytek. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, konflikt ma rozstrzygnąć w najbliższym czasie Ministerstwo Kultury.
- Mamy problem. Chcemy się rozwijać, ale budynek starej parowozowni nam przeszkadza. Do niczego się nie nadaje, dlatego zamierzamy go rozebrać. Ale kiedy wysłaliśmy do miasta pismo z pytaniem o możliwości wydania warunków zabudowy, usłyszeliśmy, że to zabytek i należy go chronić - mówi „Gazecie Wyborczej” Maciej Grześkowiak, szef działu promocji i reklamy Pesy.
Parowozownia była częścią jednego z najstarszych kompleksów dworcowych w kraju. - Bydgoski dworzec kolejowy pochodzi z 1860 r. Jest jednym z pierwszych na terenie dzisiejszej Polski, bo kolej rozwijała się od zachodu. Warto parowozownię zaadaptować ze względu na walory zabytkowe i historyczne – informuje „Gazetę Wyborczą” Sławomir Marcysiak, miejski konserwator zabytków.
Według konserwatora wiele zabytkowych elementów w budynku da się jeszcze uratować. - Oczywiście, parowozownia nie jest w stanie idealnym. Niektóre elementy, jak odeskowanie dachu, zniszczył czas. Ale mury czy konstrukcja stalowa więźby są doskonale zachowane – wyjaśnia „Gazecie Wyborczej” Marcysiak.
Pesa opinii konserwatora nie podziela i zaskarżyła jego decyzję w Ministerstwie Kultury. - Liczymy, że minister nam pomoże, czekamy na odpowiedź. Musimy pamiętać, że starą parowozownią od wielu lat nikt się nie interesował. Także teraz konserwator chce ratować obiekt, a nawet nie pofatygował się na miejsce, żeby zobaczyć, w jakim jest stanie – mówi „Gazecie Wyborczej” rzecznik Pesy, Michał Żurowski.
- Zdaję sobie sprawę, że parowozownia leży bardzo niefortunnie, utrudnione dojście, sprawia, że trudno ją zaadaptować na cokolwiek. Ale to świadek historii bydgoskiego kolejnictwa i dziejów Pesy. Mogłaby się tu mieścić np. izba pamięci Pesy – podkreśla w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, Marcysiak.
Więcej