Zaczynam mieć wątpliwości, czy Pendolino jest sztandarową polską inwestycją kolejową, czy indywidualnym projektem PKP Intercity. Te wątpliwości nasilają, się patrząc na ostatnie wypowiedzi przedstawicieli resortu infrastruktury nt. tego projektu – pisze Paweł Rydzyński, dziennikarz „RK”.
Po raz kolejny podkreślę, że z całych sił trzymam kciuki za powodzenie Pendolino i niezwykle cieszę się z takich informacji jak ta z piątku, że PKP PLK praktycznie zakończyły przygotowanie infrastruktury pod nowe pociągi. Oczywiście, wątpliwości pozostają. Nie do końca uspokajające są deklaracje PKP IC, że opanowana została kwestia sprzątania składów. Nie ma pewności, czy kwestia związana z systemem rezerwacyjnym została w stu procentach rozwiązana. No i oczywiście pozostaje kwestia kar 650 zł za chęć zakupu biletu w pociągu. Dalej mam cień nadziei, że władze IC w ostatniej chwili – pod medialno-pasażerską presją – zmienią jednak zdanie. Zwłaszcza, że w dzisiejszych czasach naprawdę nie powinno być technicznym problemem opracowanie systemu, który będzie informował załogi pokładowe – poprzez mobilne terminale – o stuprocentowej zajętości składów. Dopiero wówczas, na bieżąco, należałoby wprowadzać zakaz sprzedaży, a informować o tym – co zasugerował poseł Krzysztof Tchórzewski – mogliby m.in. dworcowi megafoniści. To nie jest niewykonalne. No chyba, że „niedasię”.
Pendolino ma dużą szansę na sukces
Ale to są mimo wszystko detale. W kontekście samego wdrożenia w niedzielny poranek 14 grudnia Pendolino w ruchu regularnym – wydaje się, że ten projekt się uda. Co prawda, jak to zwykle w Polsce, praktycznie wszystko (infrastruktura, testy, zaplecza, szkolenia załóg, homologacje/certyfikacje…) odbywa się na ostatnią chwilę, ale jednak z powodzeniem. Na ten moment wydaje się, że casus Kolei Śląskich sprzed dwóch lat nie powtórzy się. Nieuczciwe jest porównywanie „przygotowań” KŚ, kiedy to jeszcze niemalże w noc poprzedzającą rozpoczęcie przewozów sprowadzano z Czech pożyczone wagony nadające się na złom. W przypadku Pendolino, przygotowania – mimo wszystkich perturbacji – można jednak uznać za robione z głową.
Interesuje mnie jednak, jaka będzie reakcja, gdy coś się z Pendolino nie powiedzie? Jak w tej sytuacji zachowa się MIR?
Projekt nas wszystkich czy tylko PKP IC?
Pytania biorą się stąd, że w krótkim czasie zaskoczyła mnie retoryka ministerstwa w dwóch sprawach związanych z Pendolino. Chodzi o odpowiedź na pytanie „RK” ws. kar 650 zł za chęć zakupu biletu na pokładzie Pendolino, a także o odpowiedź na interpelację posła Łukasza Borowiaka nt. likwidacji bezpośrednich pociągów z Warszawy do Leszna (co także, pośrednio, ma związek z uruchomieniem Pendolino).
Fragment odpowiedzi ws. biletów: Połączenia wykonywane w ramach kategorii EIC Premium mają charakter komercyjny i nie wchodzą w zakres „Umowy ramowej o świadczenie usług publicznych w zakresie międzywojewódzkich kolejowych przewozów pasażerskich” zawartej pomiędzy PKP Intercity a ministrem ds. transportu. W związku z tym spółka ma swobodę w zakresie uruchamianych przez siebie przewozów komercyjnych, przy czym musi kierować się rachunkiem ekonomicznym.
Fragment odpowiedzi ws. Leszna: Pociągi EIC są pociągami komercyjnymi uruchamianymi na ryzyko handlowe spółki PKP Intercity, z tego powodu jednym z najważniejszych wyznaczników zasadności ich kursowania w danych relacjach są względy ekonomiczne. Pociągi te nie są dotowane przez budżet państwa, w związku z czym minister właściwy do spraw transportu jako organizator międzywojewódzkich przewozów pasażerskich nie może zobligować spółki PKP Intercity do uruchomienia połączeń, które przynoszą straty.
Niezwykle zbliżona retoryka ze wspólnym mianownikiem: „to nie nasza sprawa”. Formalnoprawnie jest ok. Ale… Czy to nie wygląda trochę tak, że projekt, który od dawna jest sztandarową transportową inwestycją polityczną, nagle… przestaje nim być i staje się indywidualnym przedsięwzięciem PKP IC? W sytuacji, w której unijne dofinansowanie do Pendolino było zatwierdzane przez CUPT, czyli komórkę podległą obecnie MIR, a rząd wystąpił jako gwarant kredytu na Pendolino udzielony przez EBI?
Jeśli projekt Pendolino się powiedzie (czyli najpierw nie będzie problemów przy jego wdrożeniu, a później pociągi będą się cechować wysoką frekwencją), zapewne znajdzie się dużo wypiętych piersi do orderów. A co się stanie, jeśli się nie powiedzie? Czy wówczas jednym winnym będzie prezes IC Marcin Celejewski i paru dyrektorów z tej spółki?
I czy, idąc tym samym tropem, jeśli np. znów za parę tygodni okaże się, że „sorry, taki mamy klimat”, to MIR będzie ewentualnie przepraszać tylko pasażerów dotowanych pociągów TLK?