W ramach akcji tropienia kolejowych absurdów „Gazeta Wyborcza” pisze o kolejnej niedorzeczności z jaką spotykają się na co dzień pasażerowie kolei. Tym razem chodzi o konieczność okazania dokumentu potwierdzającego wiek dziecka w celu stwierdzenia, czy należy mu się zniżka za przejazd, mimo iż konduktor sam jest w stanie to stwierdzić.
„Absurd bardzo powszechny związany z legitymacjami szkolnymi. Dziś każde dziecko musi mieć legitymację ze sobą, jeżeli nie - trzeba mu kupić bilet pełny. Jednak w Polsce przecież jest obowiązek nauki do lat 18, a jeżeli dziecko wyraźnie wygląda na 10 lat albo i mniej, to czy naprawdę niezbędna jest legitymacja, żeby to udowodnić? – pyta w liście do „Gazety Wyborczej” pan Damian.
Także w przypadku dzieci do czwartego roku życia występuje ten problem. Zgodnie z prawem przysługują im darmowe przejazdy koleją. Ale nawet jeśli rodzic ma ze sobą kilkumiesięczne niemowlę, musi okazać np. książeczkę zdrowia dziecka, która to udowodni – czytamy w „Gazecie Wyborczej.
Małgorzata Sitkowska, rzecznik prasowy PKP Intercity zwraca uwagę, że przepisy są po to, by ich przestrzegać. - Sprawa z egzekwowaniem dokumentów poświadczających przysługiwanie ulgi jest raczej obyczajowa niż legislacyjna, jednak mamy takie przepisy i nie ma o czym rozmawiać – powiedziała „Gazecie Wyborczej” Małgorzata Sitkowska. Przyznała jednak, że można oczekiwać elastyczności ze strony konduktorów. - Jeden będzie wymagał dokumentów nawet w oczywistych przypadkach, inny przymknie oko - stwierdziła rzeczniczka.
Więcej