Zmiana struktury Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju i powrót do poprzedniego kształtu, czyli do dwóch resortów, to działanie, które zapewni przede wszystkim sprawniejsze nimi kierowanie - tak mówi o podziale dotychczasowego MIR-u były minister transportu i gospodarki morskiej, europoseł SLD Bogusław Liberadzki.
- Te dwie "połowy" do siebie po prostu nie pasowały - tak o funkcjonowaniu resortów: infrastruktury i rozwoju regionalnego pod jednym szyldem mówi były minister transportu i gospodarki morskiej, europoseł SLD Bogusław Liberadzki.
- Infrastruktura, w skład której wchodziły: transport, gospodarka morska i elementy budownictwa, są zupełnie innymi dziedzinami od rozwoju regionalnego. Zresztą rozwój regionalny traktowany był dotychczas w ten sposób, że zadaniem ministerstwa było głównie dzielenie pieniędzy europejskich pomiędzy poszczególnych beneficjentów i regiony. Co dzielenie tych pieniędzy miało wspólnego z polityką np. lotnictwa cywilnego, transportu kolejowego, przewoźników międzynarodowych, portów morskich, żeglugi morskiej, czy administracji morskiej? Moim zdaniem tak naprawdę trudno było doszukać się jakichkolwiek powiązań - dodaje europoseł SLD.
W opinii byłego ministra transportu i gospodarki morskiej, zmniejszenie "rozpiętości" kierowania i skoncentrowanie się na węższej grupie zagadnień, może Polsce wyjść na dobre, bo pozwoli na profesjonalną pracę danemu ministrowi w dziedzinie, która została mu przydzielona.
Bogusław Liberadzki zauważa, że zarówno kolej, jak i drogi, otrzymują pieniądze z Funduszu Spójności. Regiony natomiast otrzymują unijne środki z tzw. funduszy strukturalnych. - Nie ma powodu, żeby minister sam sobie przydzielał fundusze i nadzorował ich wykonanie, a do tego przydzielał je jeszcze poza własnym ministerstwem i również nadzorował ich wykonanie, bo tak było w przypadku scalonych resortów - tłumaczy Bogusław Liberadzki. Jak dodaje, w zdecydowanej większości krajów członkowskich Unii Europejskiej resorty infrastruktury i rozwoju regionalnego również funkcjonują osobno.