W Krakowie niektóre tereny należące do PKP były dzierżawione po 6 gr za metr kwadratowy. Koleje straciły na tym miliony złotych - donosi krakowski "Dziennik Polski".
Krakowski Oddział Gospodarowania Nieruchomościami z siedzibą w Krakowie, zatrudniający ok. 250 pracowników, odpowiedzialny jest za zarządzanie nieruchomościami kolejowymi na terenie woj. małopolskiego i podkarpackiego. Jak podaje "Dziennik Polski", gdy informacje o wielomilionowych stratach wyszły na jaw, odwołano dyrektora Marka Cisowskiego. Jego miejsce zajęła Halina Kurtyka (kojarzona z PSL), której zastępcą został... Marek Cisowski. PKP SA twierdzi, że otrzymał on te stanowisko ze względu na doświadczenie i kompetencje.
Gazeta dotarła do wykazu stawek, według którego nieruchomości PKP były dzierżawione w ubiegłych latach. "Np. w Krakowie niektóre tereny dzierżawiono za 0,06 zł za mkw., w Rzeszowie nawet po 0,003 zł za mkw.! W Nowym Sączu za dzierżawę 805 mkw. PKP otrzymywały co miesiąc jedynie 3 zł 35 gr. W Gorlicach PKP za dzierżawę 450 mkw. zarabiały 4,50 zł miesięcznie" - czytamy w "Dzienniku Polskim".
Dyrektor Cisowski nie chciał rozmawiać na ten temat z dziennikarzami. Już pierwsze 4 miesiące działalności nowej dyrektor przyniosły efekty: przychód OGN wzrósł aż o 820 tys. zł w porównaniu z analogicznym okresem 2008 r. Do końca tego roku ma on wynieść ok. 2 mln zł. Nowe porządki nie podobają się jednak wszystkim pracownikom. Gdy jeden z zatrudnionych został zwolniony, ponieważ stracił zaufanie dyrektor Kurtyki, wniósł sprawę do sądu pracy. Murem stanął za nim związek "Solidarność \'80", który poskarżył się nawet Państwowej Inspekcji Pracy na "szykanowanie i dyskryminację pracowników". Napisał nawet w tej sprawie list do wicepremiera Waldemara Pawlaka.
Dyrektor Kurtyka jest jednak popierana przez NSZZ "Solidarność" i Związek Zawodowy Kolejarzy Małopolski, którzy wystosowali w jej obronie list do władz PKP SA.
"Zarówno Barbara Miszczuk, przewodnicząca NSZZ "Solidarność", jak i Marian Oczeretko, kierujący Związkiem Zawodowym Kolejarzy w OGN obawiają się, że jeśli atmosfera w zakładzie nie uspokoi się, może dojść do podzielenia oddziału pomiędzy Katowice i Lublin. Ile osób w Małopolsce zachowa wówczas pracę? Z pewnością niewielu" - czytamy w "Dzienniku Polskim".
Więcej