Pociągi Kolei Śląskich, które dojeżdżają rano do Cieszyna, a wieczorem wracają, nie zatrzymują się na żadnych stacjach i wożą powietrze. Rzecznik spółki odpowiada, że nie ma pieniędzy na to, żeby wozić ludzi – pisze „Gazeta Wyborcza”.
Jak pisze „Gazeta Wyborcza”, pierwszy poranny pociąg z Cieszyna wyrusza o godzinie 6.09. Żeby mógł wyjechać w trasę, musi najpierw na stację w Cieszynie przyjechać. Ale po drodze nie zatrzymuje się na żadnym przystanku. W tej sprawie w Kolejach Śląskich próbowali interweniować członkowie stowarzyszenia Kolej na Śląsk oraz samorządowcy z Cieszyna i Chybia ale usłyszeli, że za zatrzymywanie pociągów KŚ musiałyby zapłacić zarządcy infrastruktury, czego nie pokryją wpływy z biletów.
- Roczne koszty postojów dla obu pociągów wynosiłyby około 41 tys. zł. Trzeba też doliczyć znaczny wzrost kosztów paliwa podczas hamowania i ruszania. A pasażerów na tej trasie jest bardzo mało - przekonuje Michał Wawrzaszek z Kolei Śląskich.
Gazeta pyta też, czemu pociąg, który przyjeżdża do Cieszyna o 7.38, stoi potem na bocznicy przez siedem godzin zanim znów wyruszy w trasę do Czechowic-Dziedzic. Koleje Śląskie znów zasłaniają się kosztami, małą liczbą pasażerów i tym, że stan torów nie pozwala na szybkie i konkurencyjne względem transportu samochodowego połączenie.
Więcej