– Najbliższe dwa lata będą walką o przetrwanie – uważa Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, który bardzo krytycznie ocenia obecną sytuację branży budowlanej. Przypomina on, że ta gałąź gospodarki wciąż napotyka na coraz większe trudności.
– Wszystko zaczęło się w 2009 roku, kiedy pojawiły się nowe przetargi, w skali dziesięciokrotnie większej niż do tej pory. Oznaczało to, że firmy budowlane nie były w stanie obsłużyć ich wszystkich. Wtedy pojawił się pomysł otwarcia rynku, a cała branża była przekonana, że wejście nowych graczy spowoduje zwiększenie zasobów wykonawców – zauważa Dariusz Blocher.
Według prezesa Budimeksu okazało się to błędnym założeniem. Wynika to z tego, że firmy, które weszły na rynek nie posiadały zasobów kadrowych, kapitału, jak również możliwości technicznych.
– Doszło do spiętrzenia prac. Musieliśmy wykonywać kontrakty w bardzo forsownych terminach i po cenach, które początkowo wydawały się dobre, ale z czasem okazały się zwyczajnie zaniżone, między innymi przez wzrost cen. Skutki są takie, że dziś mówimy już o około 110 przypadkach upadłości firm budowlanych – wyjaśnia prezes Budimeksu.
– Musimy zastanowić się nad tym co zrobić, żeby w przyszłości uniknąć takich błędów. Ale, żeby móc o tym rozmawiać, musimy najzwyczajniej w świecie przetrwać do 2014 roku. Stoimy w bardzo trudnym momencie, najbliższe dwa lata będą dla nas równie ciężkie – ocenia Blocher.
– Sytuację utrudnia również fakt, że banki nie chcą udzielać gwarancji, bo widzą jaka jest sytuacja. W przypadku nie wykonania kontraktu, to banki ponoszą odpowiedzialność finansową na poziomie miliardów złotych – wyjaśnia Dariusz Blocher.