Od kryzysu roku 2008 przewozy towarowe na amerykańskich kolejach mają stałą tendencję zwyżkową: o ile nadanie “zwykłych” wagonów ładownych rośnie nieznacznie – a w kategoriach węgla i płodów rolnych nawet lekko spadało – o tyle nadanie intermodalne rośnie szybciej (te dwie kategorie nadania są wykazywane oddzielnie). Skąd bierze się tutejszy sukces przerzucania “tirów na tory”?
Z pewnością kolejom pomagają znaczne odległości, wzrost cen paliw, spadek liczby małych spedytorów eksploatujących 1, 2 lub 3 ciężarówki i ich koncentracja w dużych firmach, gdzie kierowcy są zatrudnionymi, nie zaś właścicielami. Pomaga wreszcie zatłoczenie autostrad, szczególnie wokół większych aglomeracji (np. wjazd do Nowego Jorku, wyładunek, wyjazd to dla kierowcy cala doba plus ponad 100 dolarów opłat na rogatkach). Jest jeszcze inny czynnik – starzenie się infrastruktury drogowo-mostowej.
Przeciętny wiek wszystkich 600 tys. mostów drogowych w USA wynosi prawie 50 lat, zaś około 25% z nich wymaga napraw w rożnym zakresie. To, w połączeniu z niewystarczającymi funduszami na ich utrzymanie, powoduje wprowadzanie ograniczeń dopuszczalnej nośności na wielu obiektach. W przeszłości kierowcy ciężarówek jeździli najdogodniejszą dla siebie drogą, ale mnożące się ograniczenia wymuszają jazdę okrężnymi szlakami, co oznacza opóźnienia, wyższe koszty itd. W tej sytuacji kolejowa oferta intermodalna jest atrakcyjna, naczepy i kontenery są jedynie dowożone i odbierane w wyspecjalizowanych terminalach, a między terminalami – jadą po torach.