PKP PLK planuje całkowite zamknięcie niektórych linii kolejowych na czas prowadzenia prac modernizacyjnych czy remontów. Takie rozwiązanie nie podoba się jednak większości przewoźnikom towarowym. Podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy mówił o tym Maciej Libiszewski, prezes zarządu PKP Cargo.
Opóźnione inwestycje
Pomysł
zamykania linii kolejowych i całkowitego wyłączania ruchu na szlaku na czas prowadzenia prac modernizacyjnych czy remontowych
nie jest nowy. Zyskał on jednak na aktualności dopiero w ostatnich latach. Realizowany przez PKP PLK program inwestycyjny jest poważnie opóźniony, a przesunięcie środków z drugiej już perspektywy finansowej UE na kolejne lata nie będzie możliwe. – Sytuacja w inwestycjach drogowych jest o wiele lepsza niż w kolejowych. Przypominam, że zastaliśmy puste szuflady jeśli chodzi o projekty PKP PLK na nową perspektywę unijną. Bardzo się cieszę, że zarząd pod przewodnictwem Ireneusza Merchel cechuje dynamika i determinacja, by nadrobić stracony czas –
mówił kilka dni temu Andrzej Adamczyk.
Jeżeli wspomnianej dynamiki i determinacji PKP PLK nie wystarczy, może okazać się, że nie zostaną wydane środki unijne, których zastąpienie finansowaniem własnym lub budżetowym zapewne będzie niewykonalne. Kolejarze robią więc co mogą, by przyspieszyć prace. Ostatnio w porozumieniu z samorządami zdecydowano się na modernizację linii z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego w wariancie zakładającym
zawieszenie ruchu pociągu na rok. W kolejce czekają jeszcze połączenia Lublina ze stolicą oraz
Poznania z Warszawą i Szczecinem. Więcej na ten temat
piszemy tutaj.
Nie za wszelką cenę
Takie rozwiązanie nie wszystkim się jednak podoba. Przewoźnicy towarowi zwracają uwagę na to, że o ile pasażerowie mogę mieć jeszcze alternatywę, o tyle zamknięcie niektórych linii kolejowych dedykowanych do przewozów towarowych może doprowadzić nawet do zagrożenia sprawnego funkcjonowania kopalni i elektrowni. Odzyskanie utraconych klientów – i ich ładunków – może być zaś wyjątkowo trudne.
– Parę lat temu ktoś wpadł na "doskonały" pomysł, by zamykać w ten sposób szlaki kolejowe. Z naszego punktu widzenia to jest pomysł tragiczny – mówił Maciej Libiszewski, prezes PKP Cargo, podczas odbywającego się w Krynicy panelu „Inwestycje kolejowe: Jak przyspieszyć pociągi towarowe”.
Operatorzy towarowi mają oczywiście świadomość, że modernizacje i remonty są niezbędne do zwiększenia prędkości handlowych i konkurencyjności transportu kolejowego, ale zwracają uwagę, że możliwe są także inne rozwiązania.
– My jako PKP Cargo zgłaszamy od dawna już, że nie musimy jeździć w ciągu dnia. Możemy jeździć w nocy czy w niedzielę i święta. Zależy nam na tym, żeby ten szlak był jednak cały czas przejezdny – podkreślał Libiszewski. Zwrócił uwagę także na fakt, że w naszym kraju niezwykle rzadko wykonawcy prowadzą prace w trybie całodobowym przez siedem dni w tygodniu, a często najprostsze prace, jak wymiana rozjazdu zajmują kilka dni czy tygodni, a nie jeden dzień, jak to kilkadziesiąt lat temu bywało.
– Róbmy to tak, żeby szlaki kolejowe były przejezdne. Dla nas lepsze jest jechanie nawet 10 km/h po krótszym odcinku, niż 50 km/h trzykrotnie dłuższym objazdem – skonkludował prezes PKP Cargo.
Wykonawcy są na tak
Inne spojrzenie na kwestie zamykania linii kolejowych mają firmy zajmujące się realizacją inwestycji infrastrukturalnych. Dla nich plac budowy, po którym nie poruszają się pociągi oznacza wymierne korzyści. – Z punktu widzenia wykonawcy dużo łatwiej jest zmobilizować zasoby w jednym miejscu, na krótszy okres z pełnym natężeniem prac, niż rozkładać to w dłuższej perspektywie – mówi Wojciech Orzech, prezes PKP Energetyki. Wyjaśnia także, że potencjał, który zostanie przez wykonawcę inwestycji zebrany w jednym miejscu nie będzie mógł pracować w innym, więc skrócenie czasu realizacji danego projektu oznacza możliwość zrealizowania większego zakresu prac w ciągu roku tymi samymi siłami. Dla przedsiębiorstwa to ogromna korzyść i szansa na większe zyski. – Z punktu widzenia rynku wykonawców jest to pożądany model – stwierdza Orzech.
Przedstawiciel PKP Energetyka zapewnia jednak, że rozumie spojrzenie przewoźników towarowych, którzy bez dostępu do sieci kolejowej nie mogą sprawnie rozwijać swojej działalności. – Rzeczywiście nie jest to praca 24/7, więc może dałoby się tutaj nieco działania zsynchronizować poprzez zamykanie pewnych odcinków robót. Wydaje mi się, że PKP PLK jest tego świadoma i będzie starała się lepiej zarządzać frontem robót i koordynować działania. Wiem, że są prowadzone rozmowy z wykonawcami – dodaje Orzech.
Będzie gorzej?
Spodziewane
spiętrzenie inwestycji kolejowych w najbliższych latach oraz coraz bliższy koniec drugiej perspektywy unijnej, która zapewne będzie ostatnią szansą na przeprowadzenie tak dużych inwestycji na polskiej sieci kolejowej, będzie jednak zachęcało PKP PLK to maksymalnego zmniejszania czasu trwania robót i zamykania szlaków kolejowych. Może to doprowadzić do sytuacji, w której w niektórych regionach prędkość handlowa dla przewozów towarowych jeszcze bardziej spadnie.
Zdaniem Orzecha, o tym czy tak się stanie zdecyduje poziom skoordynowania prac przez PKP PLK. Nam pozostaje mieć nadzieję, że po zmodernizowanej infrastrukturze będzie jeszcze miał kto jeździć.