Z dzisiejszych wypowiedzi uzyskanych od Ryszarda Bandosza oraz Krzysztofa Łańcuckiego przez Rynek Kolejowy wynika , że bezpieczeństwo na przejazdach kolejowych nie zależy wyłącznie od kolei, ale także od użytkowników drogi. Tam gdzie natężenie ruchu pojazdów samochodowych na skrzyżowaniu z torami jest niewielkie, nie konstruuje się zabezpieczeń takich jak rogatki, a znaki stopu zobowiązują kierowców do zachowania szczególnej ostrożności.
Oczywiście, gdyby były takie możliwości organizacyjne i finansowe to każdy przejazd mógłby być lepiej zabezpieczony. Jak jednak wynika z danych, na sieci kolejowej istnieje ok. 13 000 przejazdów z czego ok. 8000 jest niestrzeżonych.
Zabudowanie przejazdu w standardzie półrogatek i sygnalizacji kosztuje ok. 0,5 mln zł. Jeśli zderzymy te fakty z wielkością środków asygnowanych przez budżet na cele związane z wszelkimi inwestycjami PKP PLK obejmującymi niewiele ponad 70 milionów zł w tym roku, to staje się oczywiste , że infrastruktura kolejowa nie ma możliwości pełnego zabezpieczenia wszystkich skrzyżowań dróg kołowych i kolejowych.
Potrzebna jest szybka zmiana przepisów, z których obecnie wynika, że zarządca infrastruktury utrzymuje przejazdy z własnych środków. W takich inwestycjach muszą obok PKP PLK partycypować również samorządy (taki jest zresztą postulat NIK) i musza znaleźć się środki budżetowe przeznaczone na zwiększenie bezpieczeństwa.
Aktualnie prowadzone są rozmowy z władzami samorządowymi w tym konkretnym przypadku, dotyczącym przejazdu we Władzinie , ale wszyscy zdają sobie sprawę , że takie jednostkowe działania nie rozwiążą problemu. W PKP PLK wszyscy są poruszeni tragedią jaka miała miejsce i współczują poszkodowanym, jednak trudno dopatrywać się winy kolei w tym zdarzeniu.
Maszynista lokomotywy ma dużo mniejsze pole manewru niż kierowca samochodu i niestety przy nieostrożnym zachowaniu kierowcy nie jest w stanie zapobiec wypadkowi.