- Odczuwaliśmy 2008 r. jako okres pełen niespodzianek, szczególnie jeśli chodzi o klienta publicznego, który powinien mieć pieniądze na drogi, mosty, koleje czy hydroinżynierię. Ku zaskoczeniu branży, wcale tak nie było i planowany wysyp projektów nie był zgodny z deklaracjami. I to się przełożyło na sprzedaż - mówi Roman Wieczorek, prezes Grupy Skanska.
Rzeczpospolita: Odczuwa pan już skutki kryzysu finansowego?
Roman Wieczorek, prezes Grupy Skanska: Zaczynamy odbierać informacje od niektórych sieci handlowych, że wstrzymują się na chwilę z inwestycjami. Nie wiemy tylko, ile ta chwila będzie trwała. Ani jak bardzo zamrożone zostaną inwestycje. Ale spowolnienia, gdziekolwiek na świecie, powodują, że firmy córki w Polsce zastanawiają się nad kontynuowaniem inwestycji. Nie jest jeszcze tego dużo. Ale też rok temu nikomu nie przyszłoby do głowy, że ktoś może wstrzymać inwestycje. Mógł się najwyżej zastanawiać nad ceną. Pośrednio czujemy również problemy z bankami. Klienci mają czasem kłopoty z uzyskaniem finansowania, mimo iż wydawało się, że wszystko jest już umówione. Mam świadomość, że takie sytuacje będą narastać. Na razie jednak czujemy się bezpiecznie, mamy pełen portfel zamówień na lata 2009 i 2010. Wartość zleceń, które już pozyskaliśmy na 2009 r., to ok. 2,5 mld zł.
Rz: Czy spowolnienie będzie widoczne w wynikach finansowych firmy w tym roku?
R.W.: Nie, w tym roku nie. Zysk netto będzie niewątpliwie większy niż przed rokiem. W 2006 i 2007 roku mieliśmy jednak największy zysk w branży, teraz więc przyrosty nie mogą być spektakularne. Ale będzie o kilka, kilkanaście procent więcej. Przychody raczej nie będą wyższe niż w 2007 r., ale nie na skutek kryzysu. Odczuwaliśmy 2008 r. jako okres pełen niespodzianek, szczególnie jeśli chodzi o klienta publicznego, który powinien mieć pieniądze na drogi, mosty, koleje czy hydroinżynierię. Ku zaskoczeniu branży, wcale tak nie było i planowany wysyp projektów nie był zgodny z deklaracjami. I to się przełożyło na sprzedaż.
Rz: W zeszłym roku 170 mln zł zysku netto, a w tym?
R.W.: Więcej. Szacujemy, że dynamika wzrostu może sięgnąć 10 proc.
Rz: Jak pan przygotowuje firmę na spowolnienie rynku?
R.W.: Po pierwsze – poprzez dokładny przegląd wszystkich procedur w firmie. Wszystko, co robimy, musi być optymalne. Jest trudno, bo od kilku lat Skanska jest w czołówce branży budowlanej w Polsce. Wszystko jest dobrze poukładane i trudno osiągnąć znaczący progres. Najważniejsza jest teraz dalsza optymalizacja działalności i uzyskanie możliwie najlepszych efektów synergii.
Rz: Zauważyliście np. jakieś kontrakty, których finansowanie jest zagrożone?
R.W.: Od czterech lat mamy wdrożony proces analizy ryzyka, nie tylko technicznego, ale i selekcję projektów i klientów. Nie dzielimy ich na lepszych i gorszych, ale patrzymy, czy odpowiadamy sobie wzajemnie filozofią działania. Profesjonalna, bardzo merytoryczna selekcja pozwala mi odpowiedzieć na pytanie, czy czuję obecnie ryzyko po stronie projektów – nie. Ale dzisiaj to już odpowiedź dotycząca przeszłości, dnia wczorajszego. A sytuacja jest bardzo dynamiczna i mogą się zdarzyć okoliczności, które zaskoczą najbardziej wiarygodnego klienta. A w konsekwencji także nas.