Spółki Intercity i Wars przeproszą za incydent, którego ofiarą padł w nocy z soboty na niedzielę w Katowicach kanadyjski piosenkarz Garou. Konduktor, który uniemożliwił artyście podróż pociągiem do czeskiej Pragi, prawdopodobnie straci pracę - zapowiedział w poniedziałek rzecznik Warsu Leszek Walczak. Przedstawiciele kolei ubolewają, że cała sprawa nadszarpnęła wizerunek PKP.
Przypomnijmy, że po sobotnim występie w katowickim Spodku Garou zamierzał pojechać pociągiem na kolejny występ do Pragi ekspresem "Chopin", jednak pracownik Warsu pełniący obowiązki konduktora nie sprzedał mu biletu ze względu na brak czeskiej waluty wymaganej przy wjeździe do naszych południowych sąsiadów. Na dworcu ekipie piosenkarza nie udało się wymienić euro, gdyż wszystkie kantory były w nocy nieczynne. Nie pomogła przy tym nawet interwencja kierownika pociągu - Garou wraz z zespołem zostali na peronie.
Konduktorowi, oprócz rażącego naruszenia dobrych obyczajów, stawia się zarzut złamania przepisów. Wkroczył on w kompetencje kolei czeskich i nie wykonał polecenia kierownika pociągu. Właściciel pociągu, PKP InterCity zwrócił się do Warsu z prośbą o wyciągnięcie konsekwencji wobec swojego pracownika, jednocześnie spółka wystosuje pismo z przeprosinami do piosenkarza.