Nie obraża się, gdy słyszy żart, że w herbie Stróż pojawi się niebawem kogut. Wybacza złośliwcom, którzy pociąg relacji Budapeszt - Warszawa nazwali \"InterCity Kogut\", kiedy władze PKP zdecydowały, że będzie się zatrzymywać w Stróżach...

* Senator Stanisław Kogut, fot. Rynek Kolejowy.
Ceni braci Kaczyńskich. Lubi Zbigniewa Wassermanna. Nie przepada za posłem Mularczykiem. Jego hobby to jazda na rowerze, gra w piłkę nożną i czytanie książek. ulubiony bohater - doktor Judym z "Ludzi bezdomnych" Żeromskiego. Na nim się wzorował, tworząc centrum rehabilitacyjne i hospicjum w rodzinnych Stróżach. Z tej małej miejscowości koło Gorlic chce zrobić mekkę niepełnosprawnych. O swoich, często niekonwencjonalnych, pomysłach chętnie informuje dziennikarzy. Medialną gwiazdą został w marcu tego roku. Wszystkie gazety napisały wówczas, że senatora Stanisława Koguta zawieszono w prawach członka PiS. W takiej sytuacji jest tylko dwóch parlamentarzystów tej partii: Stanisław Kogut i Ludwik Dorn. Wobec Koguta wszczęto też postępowanie dyscyplinarne. Do dzisiaj nie wie za co. Podejrzewa, że był zbyt szczery, krytykując posła Arkadiusza Mularczyka za próbę usunięcia Marka Nawary z funkcji marszałka województwa i stworzenia nowego układu sił w małopolskim samorządzie. Akcja zakończyła się klapą. Nawara, popierany przez koalicję PO i PSL, pozostał marszałkiem. Kogut powiedział wtedy Mularczykowi "Miałeś chamie złoty róg". - Dzisiaj użyłbym podobnych słów. PiS wygrał wybory do sejmiku, a niewiele tam znaczy - mówi.
Zawsze mówi to, co myśli. Wie, że niektóre jego wypowiedzi mogą się nie podobać władzom partii. Np. ta, w której krytykował pomysł podwyższenia o 3 tys. zł miesięcznie budżetu biur parlamentarnych, proponując, aby te pieniądze przeznaczyć na kolonie dla dzieci z popegeerowskich wsi. PiS był przeciwny. Żeby udowodnić, iż wystąpienie w tej sprawie "nie było powodowane chęcią zdobycia taniego poklasku". Kogut, bez ddoatkowych pieniędzy, otworzył swoje biura parlamentrarne w kolejnych miastach. Ma ich obecnie osiem. Pod tym względem
jest rekordzistą
w polskim parlamencie. Twierdzi, że aby przyjąć swoich wyborców nie potrzebuje luksusowych apartamentów. Wystarczy mu mały pokoik.
O zawieszeniu w prawach członka PiS dowiedział się z prasy. Mocno to przeżył, bo "PiS jest jego pierwszą i ostatnią partią". - Było miu przykro, ponieważ trochę dla tej Polski człowiek zrobił. Mam jednak mocny kręgosłup. Jestem twardzielem. Łatwo się nie poddaję. Zawsze będę trwał przy własnym zdaniu. Na swój autorytet pracowałem ponad 20 lat. Nie pozwolę go zniszczyć - mówi.
Senator nie ma wątpliwości, że jego zawieszenie ma związek z rywalizacją polityczną na lokalnym szczeblu. Kiedyś ujawni "dowody, że zawieszenie w prawach członka PiS zawdzięcza posłowi Mularczykowi, szefowi PiS w okręgu nowosądeckim". Podaje telefony osób, które mogą potwierdzić jego słowa.
- To pomówienie. Zawieszenie w prawach członka partii senator Kogut zawdzięcza sam sobie. Przez wiele lat był działaczem związkowym. Nie do końca wie, na czym polega rola parlamentarzysty - odpowiada na te zarzuty Arkadiusz Mularczyk.
Stanisław Kogut nie ma żalu do szefa partii Jarosława Kaczyńskiego, którego "bardzo ceni za wysokie morale". Uważa jednak, że "prezes powinien wezwać ludzi, do których ma krytyczne uwagi, żeby poznać drugą stronę medalu". Zabiegał o spotkanie z nim. Udało się. Przedstawił swoje racje. - Prezes powiedział: "Jest pan odwieszony". Teraz czekam na decyzję pisemną - mówi Kogut.
Karol Karski, rzecznik dyscyplinarny PiS, nie słyszał, by szef partii zmienił zdanie na temat członostwa w niej Stanisława Koguta. Mówi, że Kogut jest
nadal zawieszony.
Odrębną procedurą jest postępowanie dyscyplinarne, które wciąż się toczy. Karski nie może powiedzieć, na jakim jest etapie i kiedy się skończy. Nie chce, aby senator Kogut "dowiedział się tego z mediów".
Karol Karski zaprzecza, jakoby przyczyną zawieszenia było wystąpienie Koguta, w którym postulował ograniczenie dotacji na biura poselsko-senatorskie. Wspomina, iż do PiS "napłynęły pewne informacje od pracowników PKP, dotyczące działalności Koguta w tym środowisku". - Podpisane imieniem i nazwiskiem - dodaje. Nie chce powiedzieć, czego dotyczą.
W liście, o którym wspomina Karol Karski, napisanym przez dyrektora jednej ze spółek PKP (Kogut jest z zawodu kolejarzem, wiele lat szefował kolejowej "Solidarności") jest mowa o "niegodnych działaniach pana Stanisława Koguta". Autor listu twierdzi, że był świadkiem wielu rozmów, które Kogut, będąc szefem kolejarskiej "Solidarności", prowadził z dyrektorami różnych zakładów PKP. Rozmowy miały dotyczyć spraw personalnych. Według autora listu Kogut "wydawał polecenia dyrektorom zakładów dotyczące przyjęcia do pracy wskazanych przez niego z imienia i nazwiska osób. W razie odmowy miał grozić degradacją". Przyszły senator miał też "nakłaniać osoby, zajmujące kierownicze stanowiska w PKP do wpłat na stworzoną przez siebie Fundację Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach". Autor listu utrzymuje, że został zesłany na podrzędne stanowisko, bo wpłacił "tylko" 1500 zł. W liście jest też mowa o rzekomo ustawionych przetargach w PKP i o tym, że córka Koguta w czasie studiów w Krakowie mieszkała w hotelu, należącym do tej firmy.
Wspomniany list otrzymali we wrześniu ubiegłego roku prezydent Lech Kaczyński, prezes PiS Jarosław Kaczyński, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i poseł Arkadiusz Mularczyk, jako szef sądeckich struktur PiS. Ten ostatni "pozytywnie ocenia działalność senatora Koguta i założonej przez niego fundacji". Uważa jednak, że
trzeba wyjaśnić,
w jaki sposób fundacja zdobywa pieniądze.
- To człowiek chory z urojenia - mówi o autorze listu Stanisław Kogut. - Był niegdyś moim przyjacielem, marzył o karierze w PKP. Wydaje mi się, że nie zrobił jej przeze mnie.
Treść listu kwituje krótko: "ohydne kłamstwo". - Nigdy, nikogo nie namawiałem do wpłat. Tak się składa, że wśród ofiarodawców jest trochę kolejarzy, ale robią to z potrzeby serca, nie pod przymusem. Co do córki, to owszem, mieszkała w noclegowni PKP w Krakowie, ale tylko przez dwa miesiące, i zapłaciła za pobyt. Ile? Nie pamiętam. To było dość dawno.
Senator Kogut ma troje dzieci. Niechętni mu ludzie wypominają senatorowi, że "cała trójka ma się nieźle dzięki koneksjom ojca". Trzydziestoletnia dziś córka Ewa jest wicedyrektorką do spraw kadrowych w stworzonym przez Koguta Centrum Szkoleniowo-Rehabilitacyjnym im. Ojca Pio w Stróżach.
- Nikomu tego dotąd nie mówiłem, ale stworzyłem to centrum m.in. z myślą o niej. Po studiach oznajmiła, że wyjeżdża do Indii, do Matki Teresy z Kalkuty, żeby pomagać ludziom chorym na trąd. Łzy napłynęły mi do oczu, bo chciałem ją
zatrzymać przy sobie.
Wtedy dałem jej słowo honoru, że będzie mogła opiekować się chorymi w Stróżach - wyznaje senator Kogut.
Centrum rehabilitacyjne stało się sławne w Polsce, gdy prasa doniosła, że senator zaprosił tam na rehabilitację afgańskiego żołnierza, którego nie chciały przyjąć inne środki.
- U nas zaczął chodzić i normalnie funkcjonuje. Postawiliśmy go na nogi - mówi Zygmunt Fryczek, dyrektor centrum, kolega szkolny senatora. - Na jego leczenie wydaliśmy prawie 100 tys. zł - dodaje Kogut.
Fundacja, której prezesuje Kogut, sfinansowała też pobyt w Stróżach grupy afgańskich dzieci z sierocińca w Charikar w prowincji Parwan. Jednego z nich senator Kogut chciał nawet adoptować. Okazało się to niemożliwe: według Koranu muzułmanie nie mogą być adoptowani przez chrześcijan.
Utworzona przez senatora fundacja zarządza nie tylko centrum rehabilitacyjnym, w którym pracuje 160 osób. Ma również w swojej gestii integracyjne przedszkole, ośrodek hipoterapii, a od niedawna hospicjum, postawione na gruntach, które fundacja Koguta dostała od gminy. - To była realizacja testamentu mojego brata Wieśka. Zmarł na raka, mając 42 lata. Bardzo przeżyłem jego śmierć. Widząc, w jakich warunkach ludzie schodzą z tego świata, postanowiłem wybudować hospicjum na 20 miejsc. Często tam jeżdżę na rowerze. Modlę się w kaplicy, odwiedzam chorych. Pobyt w hospicjum działa jak
wiadro wody.
Uzmysławia, że dziś człowiek jest na piedestale, a następnego dnia może być prochem.
Marzeniem senatora Koguta jest uczynić ze Stróż ośrodek, do którego będą zjeżdżać niepełnosprawni z całej polski, a może nawet ze świata. Ma już plany zbudowania kolejnych obiektów, dostosowanych do potrzeb ludzi pokrzywdzonych przez los.
Pomysły, jakie przychodzą mu do głowy, dotyczą nie tylko rodzinnych stron. Ostatnio był wymieniany w mediach jako ten, który przyczynił się do przyznania stałej, tysiączłotowej renty Stanisławowi Bobakowi, ciężko choremu skoczkowi narciarskiemu, uczestnikowi zimowych igrzysk olimpijskich w Innsbrucku (1976 r.) i Lake Placid (1980 r.).
Kogut, który niebawem otwiera swoje biuro parlamentarne w Zakopanem, wystąpił też z inicjatywą przebudowy dworca w stolicy Tatr i budowy linii kolejowej Podłęże - Piekiełko.
- Na plakatach wyborczych miałem hasło "Inni mówią, ja robię". Musze dotrzymać słowa. Dałem się wciągnąć w politykę, żeby po pierwsze służyć Panu Bogu, po drugie - ojczyźnie, po trzecie swoim wyborcom. Wiem, że niektórzy nie są przychylnie nastawieni do tej mojej tytanicznej pracy, ale to stanowi dla mnie
dodatkowy doping.
Nie obraża się, gdy słyszy anegdotę, iż w herbie Stróż pojawi się niebawem kogut. Śmiał się, gdy usłyszał, że wolontariusze z centrum rehabilitacyjnego postanowili wręczać gościom pluszowego koguta jako maskotkę ośrodka w Stróżach. Wybacza złośliwcom, którzy pociąg relacji Budapeszt - Warszawa nazwali "InterCity Kogut" po tym, gdy władze PKP zdecydowały, iż będzie się zatrzymywać w Stróżach.
Zaprzecza, by miał w tym jakiś udział. Bardzo go to jednak cieszy jako mieszkańca tej miejscowości. Zdaniem Koguta decyzja przewoźnika o umiejscowieniu w Sróżach jednego z sześciu przystanków na terenie Małopolski (pozostałe to Kraków, Tarnów, Nowy Sącz, Piwniczna-Zdrój i Muszyna) ma uzasadnienie ekonomiczne, bo "Stróże to ważny węzeł kolejowy, skąd rozchodzą się linie w kierunku Tarnowa, Nowego Sącza i Jasła."
Przyznaje, że jeździ tym pociągiem. - Wielu ludzi wsiada na przystanku w Stróżach. Raz to nawet brakło dla mnie miejscówki - mówi senator Kogut.
Tegoroczny urlop spędza w rodzinnych stronach stronach. Tutaj najlepiej odpoczywa "od Warszawki", gdzie zdaniem, "panuje fałsz. obłuda, zakłamanie". - Tam taki człowiek jak ja, który mówi ludziom prawdę w oczy, na dodatek całkowity abstynent, nie może liczyć na przychylność. Na szczęście mam kochającą się rodzinę i wielu przyjaciół, głównie wśród kolejarskiej braci. W PiS-ie również. Nie czuję się outsiderem. Robię swoje. Bóg i historia mnie osądzą - wyznaje Kogut.