W ubiegłym tygodniu zaprezentowaliśmy oficjalne stanowisko Kolei Dolnośląskich w sprawie wagonów 102A, jakie stoją obecnie bezczynnie na terenie bazy techniczno-kolejowej w Miłkowicach. Dzisiaj prezentujemy komentarz Tomasza Strapagiela, prezesa SKPL, byłego prezesa Kolei Dolnośląskich.
- Czując się niejako wywołany do tablicy odpowiedzią Kolei Dolnośląskich na felieton mojego byłego współpracownika Mieczysława Czerpity, chciałbym zwrócić uwagę na kilka podstawowych faktów związanych z postępowaniem zarządu KD. Treść odpowiedzi nienajlepiej świadczy o kompetencjach KD w dziedzinie ogólnie rozumianych przewozów kolejowych i ma kolejny raz charakter propagandowy – mówi „Rynkowi Kolejowemu” Strapagiel.
- Gdyby wagony były w takim stanie jak piszą Koleje Dolnośląskie, nigdy nie zostałyby zakwalifikowane przez komisarza odbiorczego do przeprowadzenia wymaganej przepisami naprawy, a TS Opole nigdy bez takiej zgody nie przyjął by ich do naprawy. Ponadto tajemnicą poliszynela jest to, że TS Opole oferował nowemu zarządowi wykonanie dokumentacji, oraz nadania numerów wagonom KD, co umożliwiłoby im poruszanie się po sieci PKP PLK S.A., a zatem efektywne wykorzystywanie ich zgodnie z przeznaczeniem. Tylko i wyłącznie bezczynność spółki powoduje generowanie niepotrzebnych strat finansowych – zauważa były prezes KD.
- Kolejną manipulacją jest informacja o sprawie karnej toczącej się wobec byłych członków zarządu. „Zapomniano” dodać, iż pomimo tego, że prokuratura w dwóch kolejno prowadzonych postępowaniach na podstawie zebranych dowodów, oświadczeń świadków nie dopatrzyła się żadnego uchybienia, to Koleje Dolnośląskie subsydiarnym aktem oskarżenia finansowanym z publicznych pieniędzy próbują dalej oskarżać były zarząd odwracając uwagę od istoty problemu – stwierdza Strapagiel.
- Niestety wszystkie w/w fakty wskazują że ogólnie rozumiane dobro pasażera (klienta) przedkłada się na doraźne rozgrywki polityczne. Szkoda, że obecny zarząd jak i organizator nie miał żadnych wątpliwości co do konieczności masowego odwoływania pociągów i bezpowrotnego tracenia pasażerów zimą 2010 roku, co doprowadziło do katastrofalnego 30% załamania się przewozów kolejowych na Dolnym Śląsku. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że zarząd zarówno spółki jak i województwa całkowicie skupił się na tworzeniu propagandy pod nazwą Dolnośląskie Koleje Dojazdowe i kreowaniu medialnych wizji oderwanych od trudnej, kolejowej rzeczywistości – argumentuje Strapagiel.
- W tym samym czasie zmarznięci pasażerowie w Lwówku czy na linii podsudeckiej, tak jak w westernowych czasach dzikiego zachodu nie wiedzieli, czy pociąg przyjedzie dziś, jutro, czy może dopiero w przyszłym tygodniu. Dopiero po licznych interwencjach pasażerów, Starosty Lwóweckiego, obecny zarząd „odkrył Amerykę” i wynajął do obsługi niektórych linii lokomotywę spalinową z wagonem, empirycznie udowadniając tym zasadność postępowania poprzedniego zarządu. Należy przy tym wspomnieć o czynszu dzierżawnym płaconym na rzecz obcego przewoźnika wynoszącym kilkanaście tysięcy złotych na dobę (bez kosztu personelu i paliwa). W tym samym czasie nieodebrane wagony stały w Opolu. Scenariusz niczym z filmu Stanisława Barei – ocenia Strapagiel.
- Korzystając z okazji, mimo przykrych okoliczności chciałbym podziękować wszystkim moim byłym współpracownikom, dzięki którym uruchomiliśmy z wielkim sukcesem naszą spółkę. Jest się czym szczycić patrząc na inne województwa. Czas uruchomienia dzięki Wam przewozów przez KD mógłby by być wpisany do księgi rekordów Guinnessa – kończy Tomasz Strapagiel.
Czytaj też: