Na internetowym portalu węgierskiej komercyjnej stacji telewizyjnej RTL Klub, ukazał się artykuł pióra Olgi BĂŠkĂŠssy o \"cienistych stronach reformy kolejowej\".
Autorka w podtytule podkreśla, że planowane przez resort gospodarki i komunikacji zamknięcie kilkunastu "trzeciorzędnych" węgierskich linii kolejowych nieprzyjemnie dotyka aż 201 miasteczek, wsi i osiedli. Według czynników rządowych zaoszczędzić można na tym
dziesiątki miliardów forintów. Autorka artykułu odwiedziła wiele osiedli leżących wzdłuż tych linii kolejowych i wszędzie słyszała podobne opinie. Drogi są złe, to rowerami boją się jechać do sąsiedniej wsi, bo tyle po drodze pułapek… W jaki sposób zatem pojedzie tędy zastępujący pociąg autobus? Ceny również są wyższe za autobus i to prawie o jedną trzecią!
Ale kolej nie zatruwa powietrza tak, jak to czyni ziejący chmury czarnych dieslowskich wydmuchów autobus ze źle wyregulowanym silnikiem. Bo nie tylko kolej jest tu nieopłacalna, ale także autobus. Jeżeli komunikacja osobowa przejdzie w ręce prywatnej firmy autobusowej Volán, który wkrótce będą prywatyzować - pierwszą rzeczą, jaką uczyni nowy właściciel, będzie likwidowanie linii autobusowych odziedziczonych po likwidacji kolei!
Większość pasażerów autobusów szynowych to ludzie w podeszłym wieku, uczniowie odległych szkół, matki pędzące z dziećmi do lekarza - czyli ci, którzy na pewno nie będą mogli kilometrami wlec się pieszo, albo płacić wygórowanych cen za bilety autobusowe! A opozycyjni (i nie tylko!) politycy z okolic likwidowanych linii kolejowych podkreślają jeszcze jedną rzecz: na czym właściwie zaoszczędzi rząd? Bo minister Kóka podkreśla, że nie będą likwidować tych linii, a jedynie zawieszą na nich ruch osobowy! Czyli tory i urządzenia sygnalizacyjne trzeba będzie pielęgnować, pozostaną na swoich miejscach dróżnicy i naczelnicy stacji. To gdzie oszczędność? Ile zaoszczędzą na pensjach maszynistów i konduktorów? Bo paliwo potrzebne będzie dla autobusów, na tym więc nie oszczędzą!
A poza tym autobus zużyje więcej paliwa, bo stale będzie musiał od odległej szosy podjeżdżać pod stację kolejową...
Faktem jest, że do najważniejszych dewiz unijnych należy "frontem do obywatela", "obywatel ma rację, a nie państwo"! Ale w tym przypadku nie obywatel, a minister ma rację! Gwizdnął sobie i wyciągnął karteluszek z planem likwidacji nierentownych linii kolejowych, nie konsultując się z nikim. Władze kolejowe, dyrektorzy firm autobusowych Volán i sami
pasażerowie usłyszeli ten pomysł jak grom z jasnego nieba! Bo nikt nie zapytał się zdania najbardziej kompetentnych osób: fachowców i pasażerów.
Przytoczone przez ministra statystyki są nieprawdziwe. Nie ma w nich mowy o tych ludziach, którzy jeżdżą bez biletów, bo nie stać ich na bilet. Ani tych, którzy jako osoby po sześćdziesiątce, dzieci przedszkolne, inwalidzi, kolejarze itd. Mogą bezpłatnie jeździć! A poza tym statystyki te i dlatego są fałszywe, bo pomiarów ilości pasażerów rzadko kiedy robią, a jak dojdzie do tego, akurat wszyscy leżą chorzy w domu na grypę, albo akurat przerwa jest w szkole, czy przychodnie lekarskie, apteki itd. są zamknięte! A od biednych samorządów osiedlowych, które we większości stoją na skraju plajty, trudno oczekiwać dofinansowywania kolei czy komunikacji autobusowej.
(Powiedzenie "Polak, Węgier - dwa bratanki" nabiera ostatnimi czasy zupełnie nowego znaczenia... - przyp. red.)

*Pociąg regionalny Kolei Węgierskich - MAV