Tym razem przyczyną strajku jest nie projekt likwiadcji części linii kolejowych, a liberalny projekt ustawy o reformie służby zdrowia i ubezpieczeń społecznych. Kursują jedynie pociągi GySEV/ROeEE, ale i te przeważnie puste i do stacji MÁV - a więc GyĹr i Szombathely - nie docierają.
Według relacji prasowych, wiele pociągów wyruszyło w drogę, np. z Miszkolcu, ale po drodze zdecydująca większość z ich stanęła. Większość Węgrów przewidziała te trudności i przyspieszyła planowane wyjazdy. Z tego względu wczoraj pociągi i autobusy były przepełnione.
Niezadowolenie rośnie także wewnątrz największej partii rządowej, MSZP. Wielu posłów, jak np. József Karsai, otwarcie negują koalicję z liberałami i wszelkie reformy, a więc zarówno „niszczenie kolei, jak i służby zdrowia oraz ubezpieczeń społecznych“.
Projekt ustawy dotyczącej wyżej wymienionych kwestii będzie dyskutowany dziś przez węgierski parlament. Być może jednak głosowanie nad nim zostanie zablokowane przez przewodniczącego izby, który może przedwcześnie zamknąć jesienną sesję parlamentu. Do wiosny wiele okoliczności może ulec zmianie, zwłaszcza że opozycja wszęła postępowanie plebiscytowe w tej sprawie i zebrała około pół miliona podpisów (zostały one już uwierzytelnione przez Centralną Komisję Wyborczą). Jeżeli dzisiaj nie dojdzie do głosowania, strajk zostanie odwołany, w przeciwnym wypadku można liczyć na to, że potrwa co najmniej świąt.
* Fot. Michael Krahe (commons.wikimedia.org).