Urząd Zamówień Publicznych nakazał powtórzenie najdroższego kontraktu w dziejach Mazowsza.
Chodzi o dostawę 14 pociągów wartości co najmniej 250 mln zł. Wybór kontrahenta ciągnie się od blisko dwóch lat. W połowie kwietnia zarząd województwa wybrał droższą o 10 mln ofertę kanadyjskiego Bombardiera. Przegrany szwajcarski Stadler był przekonany, że jego propozycja jest lepsza. Kwestionował podane przez konkurentów wielkości dotyczące zużycia energii. A to te parametry przesądziły o wygranej Bombardiera.
Początkowo Stadler próbował interweniować w urzędzie marszałkowskim, ale usłyszał, że przetarg został przeprowadzony prawidłowo. Dlatego odwołał się do Urzędu Zamówień Publicznych. W środę przed północą, po wielogodzinnym procesie, niezależni arbitrzy orzekli: z powodu uchybień przetarg trzeba powtórzyć. Oferta Bombardiera nie spełniała kilku istotnych warunków zamówienia. - Byliśmy pewni takiego werdyktu - mówi Teresa Wiśniewska, pełnomocnik Stadlera na Polskę. I dodaje: - Nie chcemy kłótni, ale współpracy. Jednak po raz kolejny zmuszeni zostaliśmy do obrony naszych racji. Marzę o rychłym zakończeniu sporu. Chcemy wreszcie zacząć produkować i dostarczać nasze pociągi.
W przypadku wygranej Szwajcarzy zamierzają uruchomić dużą fabrykę w Siedlcach zatrudniającą nawet do 500 osób. Są przekonani, że ich pociąg o nazwie Flirt jest lepszy od Talentu kanadyjskiego konkurenta.
Czy władze Mazowsza zastosują się do zalecenia arbitrów Urzędu Zamówień Publicznych? - O tym zadecyduje zarząd województwa. Możemy albo usłuchać polecenia i powtórzyć przetarg, albo odwołać się od decyzji arbitrów do sądu okręgowego - usłyszeliśmy od Krzysztofa Strachoty nadzorującego zamówienia publiczne w urzędzie marszałkowskim.