Bocznice to niezwykle istotny element systemu kolei. Jeszcze tak dawno aż 80% ładunków przewożonych koleją było obsługiwanych na bocznicach. Dziś ich znaczenie wyraźnie spadło. Zupełnie jak udział kolei w wolumenie przewożonych towarów… Nadzieją na poprawę sytuacji mogą okazać się fundusze unijne.
Opublikowany przed kilkoma dniami na łamach „Rynku Kolejowego” tekst autorstwa Ryszarda Węcławika pt. „Czy bocznice to też kolej?” porusza niezwykle istotny temat. Niewątpliwie bocznice wymagają szczególnego zainteresowania. Pozostawione same sobie odchodzą w niepamięć, gdyż coraz mocniej rozwierają się nożyce pomiędzy kosztami (technicznymi, formalnymi) ich utrzymania czy wręcz odtworzenia, a możliwymi do osiągnięcia korzyściami. Często prowadzą one do hal czy zakładów przejętych niegdyś przez nastawionych na redukcję kosztów przedsiębiorców. Mając na względzie niezadowalającą jakość kolei wielu z nich zdecydowało się „odpuścić” i przesiadło się na tiry.
To nie jest kraj dla starych bocznic
Dzisiaj, parafrazując tytuł oscarowej produkcji braci Cohen, to ciągle nie jest kraj dla starych bocznic. Wiele z nich jest dramatycznie zaniedbanych, a wiele z nich zwyczajnie zlikwidowano: likwiduje się prowadzące do nich odgałęzienia, asfaltuje się ich skrzyżowania z drogami kołowymi, fizycznie zdejmuje się „drabinę”. Na smutne ślady niegdysiejszej bytności bocznic można trafić w większości miast włączonych w system kolei.
Pytanie – jakie są tego przyczyny? Wielu przedsiębiorców dysponujących bocznicami woli nadawać towary transportem drogowym niż komplikować sobie życie dopełnianiem uciążliwych formalności. W ubiegłym roku Prezes UTK intensywnie kontrolował bocznice. „Rynek Kolejowy” informował, że kilka z nich nakazał zamknąć, a niektórzy przedsiębiorcy otrzymali kary. Ciekawe, czy przedsiębiorcy ci nadal utrzymują swoje bocznice, czy też postawili na nich przysłowiowy „krzyżyk” i na zawsze odeszli do transportu drogowego. Jeśli nawet ich nie zamknęli, to z pewnością ich problemy nie są zachętą dla kolejnych przedsiębiorców do włączania się w system transportu kolejowego.
Z drugiej strony – w kwestii bezpieczeństwa nie może być kompromisów. Jakkolwiek ciężko porównywać potencjał katastroficzny ciężkiego pociągu towarowego czy szybkiego składu pasażerskiego z potencjałem manewrujących grup wagonowych, tym niemniej należy dokonać wszelkich starań, aby mądrze i systemowo rozwiązać kwestię bezpieczeństwa na bocznicach kolejowych tak, by nie „wylać z dziecka z kąpielą”.
Jak tego dokonać? W pierwszej kolejności należy przywrócić bocznicom sprawność techniczną. Nie dysponuję statystykami zdarzeń na bocznicach, ale bezpiecznie można założyć, że – podobnie jak na regularnych liniach eksploatowanych przez PKP PLK – najczęstszą przyczyną wypadków kolejowych jest „zły stan torów, rozjazdów i urządzeń sterowania ruchem kolejowym” (źródło: Raport NIK z grudnia 2013). To jest absolutna podstawa. Niestety, z punktu widzenia indywidualnych przedsiębiorców nie jest to tania sprawa.
Środki UE na bocznice!
Z tego względu jako Związek Niezależnych Przewoźników Kolejowych proponujemy stworzenie specjalnego mechanizmu wsparcia, którego beneficjentami będą władający bocznicami przedsiębiorcy. W ramach POIiŚ 2014-2020 należy stworzyć dedykowany prywatnym przedsiębiorcom program, który pomoże przywrócić bocznicom sprawność techniczną. Pamiętajmy, że koszty rewitalizacji bocznicy mogą sięgać setek tysięcy złotych, co bardzo często przekreśla ekonomiczny sens takiej inwestycji. Bez wsparcia funduszy unijnych nie uda się przywrócić bocznicom kolejowym należnego im miejsca w systemie transportowym kraju.
Z całą pewnością będą to dobrze zainwestowane środki. Raz ożywione bocznice gwarantują „wydłużanie ramion” transportu kolejowego, a tym samym dają nadzieję na przejęcie przez kolej istotnych wolumenów towarów z dróg. Oznacza to, że zaczną na siebie zarabiać, a to z kolei gwarantuje, że przedsiębiorcy otoczą je odpowiednią troską techniczno-utrzymaniową, poprawiając tym samym bezpieczeństwo.
Należy pamiętać, że podobny projekt - multilokalizacyjny program rozjazdowy PKP PLK - okazał się sporym sukcesem. Wymieniając zużyte rozjazdy w wielu miejscach wyeliminowano ryzyko zdarzeń kolejowych, a przy okazji poprawiono parametry eksploatacyjne linii. Nie mam wątpliwości, że podobnym sukcesem zakończy się program bocznicowy.
Podobną, aczkolwiek osobną kwestią jest będąca w bardzo złym stanie infrastruktura punktowa PKP PLK, na której coraz częściej przewoźnicy napotykają na ograniczenia eksploatacyjne. Wydaje się, że i w tym przypadku bardziej niż kolejne zamknięcie torów czy ograniczenie nacisków sprawdzi się dedykowany (tym razem PKP PLK) specjalny program nakierowany na rewitalizację publicznej infrastruktury punktowej (tory boczne, ładownie, rampy, place, etc.). To również będzie strzał w „dziesiątkę”.
O spraw związanych z racjonalizacją kosztów i optymalizacją technologii operacji bocznicowych aż do wymagań związanych z uzyskiwaniem zezwoleń na dopuszczenie do eksploatacji i świadectw bezpieczeństwa będzie można porozmawiać już dzisiaj podczas seminarium „Bocznice Kolejowe 2014”, organizowanego przez TOR Konferencje i TOR Audytor.