Boimy się o pracę - mówią zrozpaczeni pracownicy Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Łapach. A jest ich tam ponad 700 osób. - Taka ilość napraw nie wystarczy na długo. Bez konkretnych zamówień nie mamy szans na przetrwanie.
Tragiczną sytuację potwierdza prezes zakładów, który dziś ma spotkanie z zarządem PKP Cargo.
- Jeszcze nigdy nie mieliśmy takiej sytuacji - mówi Ryszard Ekiert, prezes ZNTK Łapy. - Jest już koniec stycznia, a my nie mamy nowych zamówień od PKP Cargo. Obecnie kończymy zlecenia z ubiegłego roku.
PKP Cargo to główny kontrahent zakładu w Łapach. Zleca on ZNTK około 80 procent prac. Jeśli w najbliższym czasie nie ogłosi on przetargu na remonty wagonów, w Łapach posypią się zwolnienia.
Cargo szuka oszczędności
Jak twierdzi rzecznik prasowy PKP Cargo firma od dłuższego czasu przeżywa kryzys.
- Są to grzechy wieloletnich zaniechań w zakresie restrukturyzacji firmy - mówi Jacek Wnukowski. - Teraz szukamy rozwiązań, które poprawią sytuację finansową spółki.
Spółka jest w trakcie opracowywania programu oszczędnościowego. Wariant pesymistyczny zakładał, że w tym roku firma przewiezie 122 mln ton ładunków, czyli o prawie 10 mln ton mniej niż w roku 2008.
Burmistrz: będę walczyć do końca!
Roman Czepe, burmistrz Łap zdaje sobie sprawę, że ZNTK to jedyny funkcjonujący zakład w Łapach. Dlatego za wszelką cenę chce uratować zakład.
- Wystąpiłem z apelem do wszystkich podlaskich parlamentarzystów - informuje. - Niektórzy zadeklarowali się pomóc. Są już interwencje poselskie do PKP Cargo i interpelacje do rządu.
Zapewniał, że sprawy nie zostawi. - Nie chcę, żeby było tak, jak z cukrownią Łapy - deklaruje. - W ZNTK pracuje wielu doświadczonych fachowców: ślusarzy, spawaczy, nie pozwolimy, żeby zostali oni bez pracy.