Spore zamieszanie wywołał w piątek na dworcu alarm bombowy. Na dwie godziny wyłączono z użytku budynek dworca PKP Poznań Główny oraz dwa perony. Ruch pociągów odbywał się jednak bez komplikacji.
- Po godzinie 10 strażnik otrzymał SMS-a z informacją, że w budynku dworca znajduje się bomba - mówi Włodzimierz Selerski ze Straży Ochrony Kolei w Poznaniu. - Wezwaliśmy służby ratownicze i zarządzaliśmy ewakuację dworca.
Przed dworzec podjechały policja, straż pożarna, pogotowie ratunkowe, gazowe, energetyczne. Przyjechał przewodnik psa wyszkolonego do odnajdowania ładunków wybuchowych. Pracownicy i pasażerowie szybko opuścili budynek, wtedy pies zaczął obwąchiwać wszystkie zakamarki stacji. W tym czasie teren przed dworcem odgrodzony taśmą, wyłączono z eksploatacji dwa perony - pierwszy i czwarty. Z głośników przez cały czas dobiegał głos obwieszczający, że wszelkie informacje o odjazdach pociągów udzielane są na Dworcu Zachodnim oraz zapowiedzi odjazdów i przyjazdów.
Mimo to przed taśmą kłębili się ludzie. Większość pytała policjantów jak dojść na konkretny peron, lub gdzie sprawdzić rozkład jazdy. Gorączkowali się nieliczni. Starszy, awanturujący się mężczyzna, usłyszał tylko: - Robimy to dla bezpieczeństwa wszystkich tu zebranych.
Dziesięć minut po godzinie 12 przewodnik psa poinformował, że w budynku nie ma bomby i oczekujących wpuszczonych do środka. - Większych utrudnień w ruchu pasażerskim nie było - podsumowuje Roman Hajdrowski, naczelnik wydziały organizacyjnego Polskich Linii Kolejowych. - Pociągi, które miały odjeżdżać kub przyjeżdżać na perony pierwszy lub czwarty kierowaliśmy na inne. Właściwie wszystkie składy odjechały o czasie.
"Dowcipnisia", który poinformował w piątek o bombie na dworcu, poszukują policjanci.
* Poznański Dworzec Główny (fot. RK).