W wielkich kontraktach ogłaszanych przez PKP PLK rywalizuje coraz więcej firm. Skutkiem tego najtańsze oferty sięgają połowy ceny kosztorysowej inwestycji. PKP PLK dzięki temu oszczędza wiele milionów, które może przeznaczyć na kolejne inwestycje. Jednak nie zawsze najtańsza oferta oznacza najlepszy wybór - alarmuje dzisiejsza "Rzeczpospolita".
W tym roku PKP PLK ogłosiły 13 przetargów na modernizację torów, których wartość przekraczała kilka. Wśród nich są kontrakty na przebudowę torów na linii E 30 z Podłęża do Dębicy, czy na budowę lokalnych centrów sterowania w Gdyni, Gdańsku, Malborku i Iławie. Dwa ostatnie przetargi warte są ok. 1 mld zł. Wkrótce poznamy oferty wykonawców.
Do tej pory oferty w dużych przetarg były znacznie niższe niż kwota planowana na inwestycję przez PKP PLK. Dzięki temu spółce udało się oszczędzić ponad 3 mld zł. Jednak zdaniem Roberta Kuczyńskiego, rzecznika PKP PLK Centrum Realizacji Inwestycji najtańsza oferta nie zawsze jest najlepsza i nie jest równoznaczna z przyznaniem kontraktu. Z kolei wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Infrastruktury podkreśla na łamach „Rzeczpospolitej”, że niskie ceny w przetargach są zdumiewające, biorąc pod uwagę, że can materiałów stanowi 70 procent wartości kontraktu. Cieszy się za to Paweł Dziwisz, wiceprezes PKP PLK i już zapowiada, ze zaoszczędzone środki będą przez zarządce infrastruktury wspólnie z resortem infrastruktury szybko zagospodarowane, np. na odcinek od Tłuszcza do Sadownego.
Na jedenaście wielkich przetargów o łącznej wartości 7,54 mld zł ogłoszonych w tym roku, w których poznaliśmy już oferentów, aż w dziewięciu najniższą cenę złożyły trzy konsorcja. W trzech było to konsorcjum firm: Torpol (zależny od Polimeksu), Mostostal i Feroco należącego do Zbigniewa Jakubasa. Łączna wartość tych ofert to 1,37 mld zł. W trzech innych postępowaniach przetargowych najtańsze okazało się konsorcjum firm: PKP Energetyka, PNI Warszawa (obie z Grupy PKP) i Pomorskie Przedsiębiorstwo Mechaniczno-Torowe z Gdańska. Także trzy przetargi „należą” do Przedsiębiorstwa Robót Kolejowych i Inżynieryjnych z Wrocławia zależnego od Trakcji Polskiej.
Kontrakty kolejowe cieszą się coraz większym zainteresowaniem firm, które do tej pory były bardziej znane z inwestycji drogowych i mieszkaniowych. W czterech przetargach startował Budimex, ale jego oferta była stosunkowo wysoka. Zdaniem prezesa Budimexu, Dariusza Blochera, spółka jest z przetargu na przetarg coraz bardziej konkurencyjna i wkrótce powinna znajdować się w trójce najlepszych ofert. Blocher dodaje w „Rzeczpospolitej”, że firm, które dysponują sprzętem niezbędnym przy inwestycjach kolejowych jest mało dlatego rynek jest trudny i przewagę zyskują, takie przedsiębiorstwa jak Trakcja Polska czy PNI, które ten sprzęt posiadają. Zdaniem prezesa Budimeksu aby nawiązać z nimi kontakt spółka musi kupić sprzęt lub inną spółkę, która go już ma.
Zbigniew Jakubas, właściciel Feroco, mówi „Rzeczpospolitej”, że jego spółka osiąga zysk mimo niskich cen, ale nie jest on duży. Jego zdaniem to podejrzane, że najniższe ofert w wielkich kontraktach sięgają 50 procent ceny kosztorysowej. Dziwi go ostatni przetarg, w którym na osiem ofert wszystkie oscylowały w granicach 500 mln zł oprócz jednej – najtańszej ofert PNI, która wyniosła 338 mln zł. Jakubas zaznacza, że dobrą praktyką byłoby wzorem krajów zachodnich odrzucanie najniższej i najwyższej oferty.
Więcej