Pociągi Szybkiej Kolei Miejskiej wciąż nie mogą wyjechać na prostą. Nie dość, że się nadal psują, to jeszcze nie oszczędzają ich wandale... Choć do stolicy dotarły już trzy pociągi zamówione w nowosądeckiej fabryce Newag, to nadal co jakiś czas na tory musi wyjeżdżać zastępczy pociąg starego typu pożyczony z Gdańska. Klimatyzowane pociągi cierpią chyba na choroby wieku dziecięcego. Wciąż ulegają awariom i na kilkadziesiąt minut zatrzymują cały ruch na torach. Dodatkowo opływowych składów nie oszczędzają chuligani.
POCIĄG PIERWSZY. Ten chyba ma największego pecha. Na początku października, w dniu debiutu Szybkiej Kolei Miejskiej nie pojawił się na torach, bo zepsuły się drzwi. Udało się je naprawić wieczorem, ale rano następnego dnia znowu pasażerowie nie zobaczyli pociągu na stacji, bo zawiodły hamulce. Potem uwzięli się na niego wandale. Udało im się namalować z boku ogromne bohomazy. - Niewykluczone, że zrobili to podczas postoju pod semaforem. Na szczęście wagony są pokryte specjalną powłoką antygraffitową i malowidła udało się szybko zmyć - mówi Krzysztof Celiński, przewodniczący rady nadzorczej Szybkiej Kolei Miejskiej. Chuligani kilka dni temu zaatakowali po raz drugi. Tym razem wybili kamieniem jedną z szyb. - Najprawdopodobniej stało się to między Warszawą Zachodnią i Ochotą. Tam chyba grasuje hołota, która atakuje pociągi - narzeka Celiński.
POCIĄG DRUGI. W pierwszych dniach października pojawił się w stolicy, ale od razu pojechał do Gdańska na targi kolejowe. Jak tłumaczyli szefowie SKM, producent, czyli nowosądecka firma Newag, wypożyczył go odpłatnie, żeby pochwalić się nim szerszej publiczności. Warszawiaków zaczął więc wozić dopiero po tygodniu.
POCIĄG TRZECI. Kilka dni temu dotarł do stolicy i od razu się popsuł. - W poniedziałek awarii uległo urządzenie, które steruje prądem. Ale to nie była jakaś duża usterka - bagatelizuje Krzysztof Celiński. Problem w tym, że awaria na kilkadziesiąt minut zdezorganizowała ruch na linii otwockiej. - Poślizg miało w sumie pięć pociągów podmiejskich. Ich łączne spóźnienie wyniosło 160 minut - informuje Ryszard Bandosz, rzecznik regionalnego oddziału spółki Polskie Linie Kolejowe. Trzeci skład zepsuł się także następnego dnia. Znowu na tory musiał wyjechać zastępczy pociąg pożyczony z trójmiejskiej SKM.
Za kilka dni do stolicy dojedzie czwarty skład, a na początku grudnia dwa ostatnie. Czy będą także się psuły? Pasażerowie będą mogli się o tym przekonać już 12 grudnia, gdy wchodzi nowy rozkład jazdy. Wtedy pociągi będą kursować z Falenicy do Dworca Zachodniego z bardziej rozsądną częstotliwością - co pół godziny, a nie co półtorej lub co dwie jak teraz.