W środę o 7.10 rano w Zielonce wykoleił się pociąg podmiejski z Tłuszcza. Na szczęście nikomu nic się nie stało jeśli nie liczyć obić i potłuczeń. O godz. 8.40 kolej uruchomiła zastępczą linię autobusową z Zielonki do Dworca Wileńskiego. Po godz. 10 między Ząbkami (następna stacja za Zielonką) a Warszawą Wileńską zaczęły kursować wahadłowe pociągi. Ruch na pierwszej nitce przywrócono o godz. 16.30 zaś po 22.00 funkcjonowały już obie nitki.
Zbadano już przyczyny wykolejenia. Odpowiedzialny okazał się pracownik PKP, który nie zareagował właściwie na usterkę rozjazdu. Powinien on w tej sytuacji założyć dodatkowe zamknięcie miejscowe. Dlaczego tego nie zrobił, nawet on sam nie potrafi wyjaśnić. - Jest to szkolny błąd, i na pewno przez najbliższe 20 lat nikt go nie powtórzy - twierdzi Jerzy Michniowski, z-ca dyrektora ds. eksploatacyjnych z warszawskiego Zakładu Linii Kolejowych.
Na uszkodzonym rozjeździe wykoleił się jeden wagon i choć wyglądało to dość spektakularnie, straty, zdaniem Michniowskiego, będą prawdopodobnie mniejsze niż się komukolwiek wydawało. Uszkodzone zostały dwa napędy zwrotnicowe, krzyżownica, wygięty też został fragment szyn, jednak dość szybko doprowadzono linię do ładu.
Pociąg po wstawieniu na tory pojechał z prędkością 30 km/godz. do Tłuszcza na przegląd i naprawę.
W danych rzecznika PKP PLK wynika, że w dniu wypadku opóźniono 60 pociągów na 1952 minuty, odwołano 9 pociągów i skrócono obieg 44 pociągów.