Rankiem na stołecznych drogach często dochodzi do kolizji i wypadków. Przyczyną są szadź, gołoledź czy nie odśnieżone drogi. Jednak tramwaje od 4 rano jeżdżą bez względu na warunki pogodowe. Jak to możliwe?
Zaraz po północy, po zjeździe ostatnich kursowych tramwajów, wyruszają inne - specjalne. 8 wozów jeździ po całej stolicy całkiem pustych. To nie tramwaje widmo - to tak zwane "przecieraki".
Aby utrzymać ruch, każdego wieczoru, tramwajarze analizują otrzymywane codziennie raporty z Instytutu Meteorologii, a w przypadku szczególnych zagrożeń Sztab Kryzysowy stołecznego Ratusza przysyła komunikaty ostrzegawcze, i już wiedzą: "będzie sypało", "będzie szadź" czy "marznąca mżawka". Słowem wszystko to, co może rano zatrzymać tramwaje w zajezdni zamiast wozić ludzi do pracy. Aby tak się nie stało Tramwaje Warszawskie puszczają na tory "przecieraki". W zależności od potrzeby odśnieżają, albo jadąc przecierają sieć trakcyjną, aby nigdzie nie zabrakło prądu, a tym samym ruch tramwajów nie został zatrzymany nawet przy wielkiej śnieżycy czy przy dużym zaleganiu szadzi.
Jednak w całym kraju taka praktyka nie jest normą. W wielu miastach tramwaje grzęzną w śniegach lub w ogóle nie wyruszają na trasy z powodu oblodzenia trakcji. Stołeczna spółka nie może sobie na to pozwolić. Co prawda, koszty każdej z takich operacji ponoszą właśnie Tramwaje Warszawskie, ale jak wskazuje praktyka, opłaca się! Żaden ze stołecznych tramwajów nie ugrzązł ani w zaspach, ani nie zatrzymał się z powodu braku prądu spowodowanym oblodzeniem trakcji.