Trwa dyskusja nad propozycją Ministerstwa Finansów wprowadzenia tzw. "rozsądnego zysku" dla przewoźników realizujących usługi w służbie publicznej. - Propozycja ustalenia maksymalnej stopy zwrotu w wysokości stałej 6 proc. jest zła, ponieważ wielkość ta powinna być elastyczna i zależna od bieżącej sytuacji na rynku finansowym. W pewnych warunkach 6 proc. to bardzo dużo, a w innych mało - uważa Bogusław Kowalski, ekspert ZDG TOR.
Michał Grobelny, Rynek Kolejowy: Czy nie uważa Pan, że w prawie europejskim pojęcie rozsądnego zysku zostało stworzone w sytuacji, w której organizatorzy transportu po prostu zawierają umowy z przewoźnikami prywatnymi na świadczenie usługi publicznej? Tymczasem w Polsce samorządy są jednocześnie właścicielami operatorów, z tego powodu wynikają problemy i Ministerstwo Finansów będzie musiało mocno się "nagimnastykować", aby zaproponowane przez nie regulacje były do przyjęcia i dla jednych, i dla drugich.
Bogusław Kowalski, ekspert ZDG TOR: W poszczególnych państwach UE sprawa wygląda różnie. Występujące u nas zjawisko, że organizator transportu publicznego jest jednocześnie właścicielem operatora, z którym zawiera umowę, nie jest takie rzadkie także w innych krajach. Np. w Niemczech własność komunalna w przedsiębiorstwach przewozowych jest dominująca. Można sformułować ogólny wniosek, że to co mamy w Polsce jest typowe dla całej Unii. Kategoria rozsądnego zysku jako część rekompensaty wypłacanej przy świadczeniu usług publicznych w transporcie pojawiła się w prawie europejskim w ramach długofalowej polityki oddzielania administracji od działalności gospodarczej, bo te sfery kierują się inną logiką. Wyregulowanie relacji między nimi to ciągle wielkie wyzwanie, ale od tego zależy skuteczne działanie w tym obszarze, czyli uzyskanie jak najlepszej jakości za jak najniższą cenę. Samorządy powinny dostrzec w tym także szanse dla siebie. Przewoźnik otrzymujący oprócz zwrotu kosztów także rozsądny zysk stanie się silnym finansowo podmiotem gospodarczym, które może np. przejąć na siebie finansowanie zakupu nowego taboru lub inne niezbędne inwestycje odciążając w ten sposób zadłużony budżet wojewódzki lub miejski. Tak się stało np. z PKP Intercity, które w zawartej z ministrem transportu umowie uzyskało prawo do rozsądnego zysku w granicach między 3-6 proc. i jednocześnie wzięło na siebie finansowanie zakupu nowych pociągów Pendolino. Poza tym przedsiębiorstwo przewozowe, które ma wieloletnią umowę na świadczenie usług i zagwarantowany rozsądny zysk znacznie zyskuje na wartości rynkowej. A ich właścicielami jak powiedzieliśmy na początku w większości są właśnie samorządy.
Czy i w jaki sposób rozsądny zysk ma działać na rzecz otwarcia rynku? Czy maksymalna stopa w wysokości 6 proc. może być atrakcyjna dla prywatnych podmiotów?
Aby poprawiać efektywność transportu publicznego należy dążyć do wprowadzania tam jak najwięcej elementów konkurencyjności. Ale trzeba robić to w sposób przemyślany i ekonomicznie uzasadniony. Jeśli organizator będzie chciał korzystać wyłącznie z podmiotu wewnętrznego to powinien mieć taką możliwość. Jeśli jednak zdecyduje się na korzystanie z przewoźników komercyjnych też powinien móc zaprosić ich do współpracy. Każdy z organizatorów ma swoją specyficzną sytuację i stosownie do tego powinien dobierać odpowiedni model funkcjonowania przewozów zbiorowych. Wielkość rozsądnego zysku będzie polem rywalizacji konkurencyjnej między przedsiębiorstwami ubiegającymi się o kontrakt. Natomiast propozycja ustalenia maksymalnej stopy zwrotu w wysokości stałej 6 proc. jest zła ponieważ wielkość ta powinna być elastyczna i zależna od bieżącej sytuacji na rynku finansowym. W pewnych warunkach 6 proc. to bardzo dużo, a w innych mało. Podobnie będzie z każdą inną stałą liczbą. To jest po prostu w tym przypadku zły model. O wiele lepsze rozwiązanie to np. związanie stopy zwrotu z aktualną wyceną 10-letnich obligacji rządowych.
Czy rozsądny zysk może posłużyć jako narzędzie dla ukrycia pomocy publicznej dla przedsiębiorstw?
Rozsądny zysk jest częścią rekompensaty wypłacanej przewoźnikowi w ramach umowy o świadczenie usług publicznych. Jeśli wszystko jest przeprowadzone zgodnie z unijnym Rozporządzeniem 1370/2007 nie jest to pomoc publiczna. Określenie górnej granicy rozsądnego zysku sprawi, że pod tym pojęciem nie będzie można stosować praktyk psujących rynek. Ale oczywiście wielkość rozsądnego zysku będzie miała wpływ na kondycję przedsiębiorstwa. Dlatego powinny być określone „widełki” pokazujące zarówno maksymalny, jak i minimalny poziom rozsądnego zysku.
Jakie są Pańskie przewidywania - czy konieczność wprowadzenia rozsądnego zysku, w momencie gdy samorządy nie mają pieniędzy, dla zwykłego pasażera oznacza nieuniknioną podwyżkę cen biletów?
Wszystko zależy od polityki jaką zastosuje organizator. Jeśli pod pretekstem wprowadzenia nowych rozwiązań będzie chciał podnieść ceny biletów to taka podwyżka nastąpi. Ale samo zastosowanie rozsądnego zysku nie oznacza automatycznie wzrostu cen biletów. W przygotowanym przez ministerstwo finansów Rozporządzeniu przewiduje się nagrodę dla przewoźnika za obniżenie kosztów wykonania usługi publicznej, a więc też obniżenia rekompensaty wypłacanej z samorządowego budżetu. Jeśli ten mechanizm zadziała, a przewoźnik poprzez lepszą organizację i zarządzanie utrzyma jakość i obniży koszty to będą podstawy nawet do obniżenia ceny biletów. Tak rozumiem podnoszenie efektywności w transporcie publicznym.