Śląscy kolejarze odetchnęli. Od kiedy za pomocą specjalnych urządzeń znakują metalowe elementy infrastruktury kolejowej, gwałtownie spadła liczba ich kradzieży
Śląscy kolejarze od października znakują szyny, semafory, śruby i inne metalowe elementy infrastruktury. Za pomocą specjalnego pistoletu nanoszą na nie milimetrowe mikrocząsteczki. Można je odczytać pod mikroskopem. Dzięki temu wiadomo, do kogo należy oznaczony metal. Cząsteczek nie można zmyć ani zamalować. Dlatego złodzieje muszą liczyć się z tym, że w razie kontroli na złomowisku wpadną w ręce policji.
- Kończymy już znakowanie w regionie i liczba kradzieży spadła o 30 proc. - cieszy się Karol Trzoński z Zakładu Linii Kolejowych w Katowicach. Chce też zmusić dostawców różnych kolejowych części, aby znakowali je, zanim zostaną zamontowane na torowiskach.
Kolejarze myślą również o prowokacjach w punktach skupu złomu, ale policja odradza im ten pomysł. Za to niemal pewna jest akcja kontrolowania złomowisk w grudniu. Chodzi o to, żeby wykryć ewentualnych paserów, a wszystkich zniechęcić do kupowania podejrzanego towaru, który może pochodzić z kradzieży.
Kolej myśli również o bezpieczeństwie pasażerów. W ciągu najbliższych trzech lat na katowickim dworcu PKP ma zostać zainstalowany system monitoringu. Straż Ochrony Kolei wierzy, że w ten sposób przepędzi stamtąd kieszonkowców.