Najwięcej skarg dociera od podróżnych z Piaseczna i Grodziska Mazowieckiego - na tych liniach jeździ się w najgorszych warunkach. Mimo nowego rozkładu jazdy, który obowiązuje od niedzieli i z założenia miał być lepszy od poprzedniego, w wielu pociągach panuje ścisk nie do zniesienia.
Wczoraj przekonaliśmy się o tym na własnej skórze. O godz. 7.40 na stację w Piasecznie wtoczył się żółto-niebieski skład z Radomia, na który czekało około 150 osób. Wśród nich wielu uczniów. - Znowu będziemy jechać jak bydło - komentowali niektórzy. Pasażerowie ledwo zmieścili się w środku.
My poczekaliśmy na kolejny pociąg, który przyjechał niemal po godzinie. - O jakie szczęście! Jest podwójny skład. W poniedziałek mieliśmy pojedynczy. Taki był ścisk, że nie wszyscy weszli do środka. Mnie się udało, ale przez duchotę w wagonie strasznie mnie bolała głowa - opowiadała Agata Sławińska, która dojeżdża do pracy na Służewiec.
Wczoraj dało się jeszcze oddychać, ale pasażerowie ciasno wypełnili przedsionki i korytarze. Andrzej Luciński skarżył się, że raz na kilka dni kolejarze robią ludziom niespodziankę i wysyłają na trasę krótki pociąg, w którym wielu pasażerom nie udaje się zmieścić. - Myślałem, że to się zmieni, gdy w życie wejdzie nowy rozkład - denerwuje się.
W jeszcze gorszej sytuacji od mieszkańców Piaseczna są ci, którzy wsiadają na poprzedniej stacji - w Zalesiu Górnym. Tu zatrzymuje się mniej pociągów, bo niektóre są przyspieszone. - Myślałem, że już nie może być gorzej, a jednak pomyliłem się. Pomiędzy godz. 7.30 a 10.17 mamy tylko jeden pociąg do Warszawy. To woła o pomstę do nieba i jest po prostu czystą bezmyślnością! - krytykuje Paweł Jordan z Zalesia. Dotychczas między godz. 6 i 9 zatrzymywało się tam pięć pociągów. Teraz miały stawać cztery, ale jeden od razu został zawieszony. - Dlaczego Koleje Mazowieckie likwidują pociągi na tej linii, skoro i tak do tej pory ledwo można było do nich wsiąść? - pyta Karolina Krzywicka-Szpor, która w poniedziałek czekała na stacji kilkadziesiąt minut, bo zawieszony pociąg wciąż figurował w nowym rozkładzie.
Suchej nitki na kolejarzach nie zostawiają podróżni dojeżdżający z Grodziska Maz. czy z Pruszkowa. Tu także podstawiono krótkie składy w szczycie przewozowym. Pasażerowie skarżą się zwłaszcza na dwa pociągi, które docierają do stolicy przed godz. 7 i przed 8. Skutek możliwy do przewidzenia - ci, którym udało się wejść do środka, jadą zgnieceni jak sardynki.
Donata Nowakowska, rzeczniczka Kolei Mazowieckich, nie odpowiedziała nam wczoraj, dlaczego w godzinach szczytu na trasę wysyłane są krótkie składy.
Komentarz Jarosława OsowskiegoCo się stało z Kolejami Mazowieckimi? Kiedyś firma stawiana za wzór samorządom innych województw, które starają się przejąć kontrolę nad regionalnymi pociągami. Dziś tonie w coraz większym chaosie, a jej szefostwo za nic ma skargi pasażerów zmuszonych dojeżdżać do pracy w koszmarnych warunkach. Nikt nie uważa za stosowne wytłumaczyć się z tego, że pociągi są odwoływane z dnia na dzień. Ani z tego, że na trasę wyjeżdżają skrócone, zdezelowane składy, w których ludzie mdleją w tłoku, bo nie sposób otworzyć okna.
Jak na ironię niespełna miesiąc temu Koleje Mazowieckie odebrały od marszałka województwa Adama Struzika trzecią nagrodę w konkursie na "Mazowiecką Firmę Roku 2007". Taki konkurs i taki marszałek, jaki laureat. Być może wybór Struzika byłby inny, gdyby choć raz wysiadł ze swojej słynnej, zmienianej co roku limuzyny i przejechał się do rodzinnego Płocka pociągiem Kolei Mazowieckich. Czas podróży - 2 godz. i 56 minut, do tego niezapomniane wrażenia po drodze.
* Fot. RK.