Każdy nawet średnio zorientowany w tematyce kolejowej wie, że PKP LHS jest firmą łączącą funkcje zarządcy infrastruktury i przewoźnika. Być może już wkrótce, ze względu na planowane zmiany w prawie europejskim, nie będzie to możliwe. Jeśli jednak nawet uda się uniknąć rozdziału obu sfer działalności gospodarczej, konieczne są pytania o przyszłą strukturę właścicielską spółki. Prywatyzacja PKP Cargo jest nieunikniona, a czy PKP LHS czeka… usamorządowienie?
PKP LHS jest spółką, która od momentu utworzenia na mocy ustawy restrukturyzacyjnej z 2000 r. co roku notuje zysk. Jej funkcjonowanie silnie uzależnione jest od czynników wpływających na całą naszą gospodarkę, takich jak np. produkcja stali, ale kierownictwu firmy udaje się dywersyfikować działalność i prowadzić szeroko zakrojone inwestycje. I to ze środków własnych, bez wsparcia z zewnątrz.
Zielona wyspa, bocian i gąsienica
Adrian Furgalski, dyrektor programowy Railway Business Forum, mówiąc o PKP LHS używa określenia „zielona wyspa”. – Pozwoliłem sobie zapożyczyć to sformułowanie w odniesieniu do LHS-u. Jest kilka powodów, dla których spółkę można tak określić – mówi. Pierwszym z nich jest zakres przewożonych towarów. – Linię tworzono po to, aby wozić rudę żelaza ze wschodu do Polski, a w drodze powrotnej – siarkę. Dziś przemysł siarkowy to jedna kopalnia, a Huta Katowice jest wrażliwa na problemy na rynku stali. Duże uzależnienie od jednego partnera mogło być dla LHS-u ryzykowne. Lekcja dywersyfikacji została w firmie odrobiona – tłumaczy. – Gdy spółka startowała, 85 proc. przewozów stanowiła ruda, teraz to tylko nieco ponad 50 proc. Warto zauważyć, że inne rodzaje ładunków zdobywają coraz większe znaczenie, np. kontenery. Trzeba zatem trzymać prezesa Zbigniewa Tracichleba za słowo, że na 10-lecie będzie przewiezione 10 mln ton – uważa Adrian Furgalski.