- Zainteresowanie przejazdami jest bardzo duże. W Polsce (i nie tylko) jest spora liczba miłośników kolei, którym zależy na przejechaniu jak największej liczby nieczynnych w ruchu planowym tras, bądź odcinków, gdzie odbywają się wyłącznie przejazdy towarowe – mówi „Rynkowi Kolejowemu” Ziemowit Czerski, współorganizator takich imprez.
Rafał Jasiński, „Rynek Kolejowy”: Ile zorganizowałeś przejazdów specjalnych?
Ziemowit Czerski: Wspólnie z Krzysztofem Waszkiewiczem byliśmy organizatorami 3 imprez: EN 57 z Dęblina do Świerży Górnych, SA134 z Lublina do Włodawy i Bogdanki, oraz SM42 do Regien, Spały i Bełchatowa.
Skąd wziął się pomysł na organizację przejazdów specjalnych? Czy jest to trudne do zorganizowania przedsięwzięcie?
Dobór tras to po prostu patrzenie na mapę w celu wyszukania, co jeszcze można „zaliczyć”. W ten sposób po kolei wybierałem poszczególne odcinki oraz możliwości infrastruktury, jak i posiadania odpowiedniego taboru. Zanim ogłosimy na forach miłośniczych czy na łamach „Rynku Kolejowego” ogłoszenie o przejeździe specjalnym, uzyskujemy wszelkie zgody szczególnie od poszczególnych Zakładów Linii Kolejowych oraz dogrywamy szczegóły z Przewoźnikiem.
Czy duże jest zainteresowanie takimi przejazdami?
Tak - zainteresowanie zawsze jest bardzo duże. W Polsce (i nie tylko) jest spora liczba miłośników kolei, którym zależy na przejechaniu jak największej liczby nieczynnych w ruchu planowym tras, bądź odcinków, gdzie odbywają się wyłącznie przejazdy towarowe. Na imprezy przyjeżdżają także Czesi, Niemcy oraz Brytyjczycy. Zwykle staramy albo liczba uczestników nie przekroczyła 150 osób, aby każdy mógł swobodnie wykonywać zdjęcia podczas tzw „fotostopów”.
Organizowane przejazdy odbywają się szlakami zwykle z tzw. „zawieszonym” ruchem pasażerskim. Czy w związku z imprezą jest zainteresowanie przejazdem ze strony władz lokalnych/mediów/mieszkańców?
Z zainteresowaniem władz lokalnych bywa różnie - największe było podczas imprezy do Bogdanki i Włodawy, gdzie we Włodawie dworzec odwiedziły media lokalne z telewizją włącznie. Otrzymywałem też telefony z gmin leżących na trasie przejazdu z pytaniami, czy mieszkańcy będą mogli przejechać się pociągiem specjalnym. Na drugim biegunie był Urząd Miasta Bełchatów, który całkowicie zignorował naszą imprezę, choć na twarzach mieszkańców Bełchatowa było widać zdziwienie, gdy ujrzeli pociąg pasażerski na przystanku Bełchatów Miasto.
Jak współpracuje się przy organizacji takich imprez ze spółkami kolejowymi?
Z samymi przewoźnikami - czy to jest PKP Cargo, PKP IC lub Przewozy Regionalne, współpraca układa się znakomicie – spełniają praktycznie każdą naszą zachciankę, zarówno jeśli chodzi o tabor czy wyposażenie wagonów, jak i dobór obsługi. Najgorzej współpraca wygląda z PKP PLK, która nie jest tak elastyczna jak byśmy chcieli i czasami ciężko dojść do porozumienia, np. co do pozwolenia na wjazd na zapomnianą linię. Wyjątkami są Zakłady Linii Kolejowych w Lublinie i w Skarżysku Kamiennej, które bardzo pomogły przy wjeździe do Włodawy oraz Spały. Równie wspaniale współpracowało się z kopalną węgla w Bogdance, gdzie przyjęto z nas otwartymi rękoma i tak kierowano ruchem pociągów podczas przejazdu, żeby miłośnicy kolei mogli również fotografować tabor należący do Kopalni. W Polskiej Grupie Energetycznej też udało się nam dogadać, tak żeby dojechać pod największą chłodnię kominową w Polsce i do tego atrakcje typu manewry składu z Tamarą.
Czy można się spodziewać kolejnych przejazdów specjalnych, których będziesz współorganizatorem? Nadal to będzie wschodnia część kraju?
Tak. Właśnie z kolegą Waszkiewiczem jesteśmy na domykaniu wszelkich spraw związanych z organizacją przejazdu „SM 42 wokół Ostrołęki”. Wszelkie zgody od poszczególnych zakładów linii kolejowych już mamy, jak również wycenę wynajmu lokomotywy SM42 z Mazowiecko-Podlaskiego Zakładu PKP Cargo. Tu równie dobrze układa się współpraca z Zakładami Linii Kolejowych w Warszawie i w Siedlcach. Myślę, że nie jest to nasze ostanie słowo, w Polsce jest jeszcze dużo linii kolejowych do „zaliczenia”.