- Nie jest tajemnicą, iż różniłem się w ocenie sytuacji w jakiej znajduje się PKP Cargo. Różniłem się także w sposobie rozwiązania problemów tej spółki. Działania powinny być adekwatne do skali problemu. A problem jest duży i niestety będzie jeszcze większy. Nic samo się nie poprawi - powiedział "Rynkowi Kolejowemu" Ludomir Handzel, były członek zarządu PKP Cargo.
Rynek Kolejowy: Jaki był powód Pana odwołania z zarządu PKP Cargo SA?
Ludomir Handzel: Nie jest tajemnicą, iż różniłem się w ocenie sytuacji w jakiej znajduje się PKP Cargo. Różniłem się także w sposobie rozwiązania problemów tej spółki. Działania powinny być adekwatne do skali problemu. A problem jest duży i niestety będzie jeszcze większy. Nic samo się nie poprawi. Byłem i jestem zwolennikiem zdecydowanych kroków. Tylko dzięki takim działaniom można myśleć o przyszłości PKP Cargo pozytywnie.
Jaka jest zatem sytuacja PKP Cargo?
L.H.: Cały rynek traci, ale to właśnie PKP Cargo zanotowało spadek pracy przewozowej o 40% w styczniu 2009 w stosunku do stycznia roku 2008. Prywatni przewoźnicy w tym samym czasie zyskali 30%. DB podjęły decyzję o mocnym wejściu na rynek polski. To fakty.
Jakie działania powinna podjąć PKP Cargo?
L.H.: Spółka powinna walczyć o przychody nie poprzez podnoszenie taryfy, ale zwiększenie swojej elastyczności. Dla PKP Cargo każda złotówka powyżej kosztów zmiennych powinna być cenna. I stale należy podnosić jakość. Oczywiście ostre cięcia powinny dotyczyć także kosztów. Jak uczy stara szkoła trzeba skupić się nad dużymi pozycjami i tam szukać oszczędności. Koszty pracy wynoszą 40%. Wnioskowałem o wypowiedzenie zakładowych i ponadzakładowych układów zbiorowych pracy. Wszak w PKP funkcjonuje nadal deputat węglowy, a wynagrodzenie maszynisty składa się z 35 składowych.... Spółka powinna w szybkim czasie pozbyć się nadwyżek kadrowych. W centrali pracuje 1700 osób… Najlepszą drogą byłby program dobrowolnych odejść. Cargo posiada – jeszcze – środki, które mogłaby spożytkować na ten cel. Byłoby to społecznie i ekonomicznie pożyteczne. Ludziom trzeba zapłacić za szybkie odejście. Nie jestem przekonany czy zwolnienia grupowe - i to w tak niskiej, niewystarczającej skali – dadzą szybko efekty, które pozwolą urynkowić spółkę. Złym rozwiązaniem jest także tzw. „nieświadczenie pracy”. Takie rozwiązanie miałoby sens gdyby w krótkim okresie można było przewidzieć poprawę sytuacji.
Czyli przyszłość PKP Cargo w czarnych barwach?
L.H.: Nic drastycznego nie powinno się w tym roku wydarzyć. Rokiem, który na zewnątrz obnaży sytuację będzie 2010. W spółce są środki z oddłużenia Przewozów Regionalnych. Mam jednak nadzieję, że zostaną wydatkowane na odchudzenie organizacji (szczególnie administracji i centrali) oraz rozwój. Oby większą wagę spółka położyła na zdobywanie klientów i przychodów, bo koszty można ciąć tylko do pewnego momentu. Będę jej kibicował bo z PKP Cargo żyją nie tylko kolejarze, ale przecież także całe zaplecze.