Niedawne burzliwe dyskusja nad emeryturami pomostowymi w Polsce m.in. dla kolejarzy oraz napięcia wewnątrz francuskich SNCF co do czasu służby drużyn trakcyjnych w towarowych Fret nasuwają parę międzynarodowych porównań - pisze Piotr Kumelowski, korespondent "RK" ze Stanów Zjednoczonych.
Otóż USA nie maja w ogóle prawnie usankcjonowanego obligatoryjnego wieku emerytalnego. Zwolnienie kogoś tylko dlatego, że jest “za stary”, jest najprostszą drogą do sądu i bardzo kosztownych dla pracodawcy odszkodowań. Istnieje oczywiście tysiąc i jeden sposobów pozbywania się pracowników, ale każdy pracuje zasadniczo tak długo jak chce, może (testy medyczne) bądź lubi. Wysokość wypracowanych emerytur jest ściśle skorelowana ze stażem pracy/służby. Godziny służby są niezbyt normowane, większość drużyn jest zmęczona długością turnusów i powrotami (wielkie odległości, brak noclegowni) a jedynym żelaznym zabezpieczeniem jest federalnie nieprzekraczalny czas służby 11 godzin i 59 minut. Bywają podmiany drużyn w szczerym polu za pomocą wynajętych mikrobusów!
Na tym tle śmieszą nieco utyskiwania francuskich kolejarzy, jeżdżących nocą na towarowych zaledwie 6 godzin. Gdy zarząd SNCF zaproponował związkom wydłużenie tego czasu do 7,5 godziny (oczywiście płatne) wszyscy zatrzęśli się z oburzenia, skończyło się na 6 godz 30 min. A SNCF Fret ma 300 mln euro deficytu…