Kilkanaście peronów, ponad 400 pociągów i prawie 200 tys. pasażerów na dobę. Z początku łatwo się zgubić. Bistra, stoiska z kebabami, piekarnie i kawiarnie. W zakamarkach szmateksy kuszą niskimi cenami, a neony zapraszają do piwiarni. Główny dworzec w Essen to rozległy labirynt tuneli, pasaży i przejść. To właściwie dwa dworce w jednym. Kilkanaście metrów pod torami kolejowymi kryją się kolejne perony. Co kilkadziesiąt sekund tłumy ludzi wsiadają tu do tramwajów i wagoników kolejki miejskiej. W ciągu dwóch tygodni nie było dnia, żebym nie spędził w dworcowych podziemiach choć kilku minut. Nie zauważyłem nachalnych pijaków, żebrzących narkomanów czy bezdomnych. Były za to całe zastępy pilnujących porządku funkcjonariuszy. - Teraz jest spokojnie, ale jeszcze kilka lat temu w niektórych miejscach strach było chodzić, nawet w dzień - mówi Katja, którą spotykam na dworcu. Codziennie odjeżdża stąd do pracy.
W ratuszu przyznają, że do niedawna budynek stacji spędzał urzędnikom sen z powiek. Wymyślili akcję "Bezpieczny dworzec". Nazwa banalna, ale działania okazały się skuteczne. - Usiedliśmy z policją, kolejami, Czerwonym Krzyżem, zakonem maltańskim oraz innymi organizacjami społecznymi i postanowiliśmy rozwiązać problem - mówi Detlef Feige, rzecznik magistratu w Essen.
Teraz Czerwony Krzyż i kawalerowie maltańscy czuwają nad tym, żeby bezdomni trafiali do noclegowni. Tam czeka na nich nocleg, prysznic i ciepła strawa. Ale nic za darmo. Muszą zapłacić symboliczne euro.
Narkomani mają swoje schronisko z opieką psychologa, który pomaga im wyjść z nałogu. - Jak już nie mogą wytrzymać, to dostają czyste strzykawki i pod opieką lekarza mogą brać narkotyki. To lepsze, niż gdyby mieli to robić na dworcu czy ulicy - tłumaczy Feige.
O bezpieczeństwo dbają policjanci. Jak mówią, dworzec to szczególne miejsce. - Nie pilnujemy tylko porządku, ale przeciwdziałamy od razu, gdy dzieje się coś złego. Trzeba dmuchać na zimne, gdy widać pierwsze oznaki kłopotów - tłumaczy Friedrich Koch, zastępca szefa policji.
Teraz mieszkańcy Essen mają ten sam problem co katowiczanie. Dworzec aż się prosi o remont. Dla nas magiczną datą, kiedy wszystko ma być gotowe, jest rok 2012, w którym odbędą się piłkarskie mistrzostwa Europy. Dla nich 2010, gdy Essen będzie europejską stolicą kultury. - Kolej ciągle obiecuje, ale nic się nie dzieje. Schody ruchome są w coraz gorszym stanie, działa tylko jedna winda dla niepełnosprawnych - skarży się Uwe Sponheuer, esseński taksówkarz.
* Peron na dworcu w Essen (fot. commons.wikimedia.org).