Dróżnik, który ni opuścił szlabanów na przejeździe kolejowym w Oborzyskach Nowych i doprowadził do wypadku, usłyszał prokuratorskie zarzuty. Odpowie za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym.
- Maksymalny wymiar kary za takie przestępstwo to trzy lata pozbawienia wolności - mówi Rafal Wojtysiak, zastępca prokuratora rejonowego w Kościanie. - Podejrzany przyznał się do winy i chce dobrowolnie poddać się karze.
Jeśli sąd odstąpi od tradycyjnego procesu i przychyli się do prośby dróżnika, a ten zgodzi się na zaproponowany wymiar kary, wyrok może zapaść już w grudniu. Sąd nie weźmie także pod uwagę obrażeń, które odniósł kierowca staranowanego przez pociąg samochodu. Auto było pchane przez lokomotywę ponad 50 metrów i zostało niemal całkowicie zmiażdżone. O dziwo, kierowca miał tylko lekko stłuczoną rękę i kilka siniaków. O własnych siłach wyszedł z wraku.
Dróżnik był trzeźwy i do dziś nie potrafi wyjaśnić, dlaczego nie opuścił rogatek przed nadjeżdżającym składem. Gdy doszło do wypadku, zemdlał,