Posłowie wystraszyli się kolejarzy i wyrzucili w błoto ponad 150 mln zł! - alarmuje dziennik Metro. Chodzi o nowe szynobusy, które, zdaniem cytowanych przez dziennik kolejarzy, ulegają bardzo często awariom. Co więcej, odkąd upłynie gwarancja koszty napraw spadną na właścicieli.
-Szynobusy psują się średnio trzy, cztery razy w miesiącu - mówi o czterech pojazdach Kazimierz Kamiński, wicedyrektor zakładu przewozów regionalnych PKP w Olsztynie. - Ĺšle działa klimatyzacja, silniki, popsute pojazdy trzeba ściągać z trasy lokomotywą, a pasażerom zwracać za bilety i wysyłać po nich autobusy - wylicza. Jerzy Machnicki, wicedyrektor kolei na Opolu, dodaje: - Wysiada elektronika. Na dodatek zimą szynobus utyka w zaspach.
-U nas zbyt szybko zużywają się koła - mówią dziennikowi kolejarze z Podlasia. Co gorsza, za kilka miesięcy wszystkim szynobusom skończą się gwarancje. A naprawa samego silnika to koszt dziesiątek tysięcy euro!
W 2000 r. powstała ustawa o komercjalizacji, restrukturyzacji i prywatyzacji przedsiębiorstwa państwowego Polskie Koleje Państwowe. Kazała ona samorządom współfinansować regionalne połączenia kolejowe i kupować tabor, czyli szynobusy (pociągi są zbyt drogie). Haczyk tkwił w tym, że urzędnicy mogli kupić tylko pojazdy nowe i tylko wyprodukowane w Polsce. A wtedy nikt ich u nas nie robił - pisze Metro.
Karkołomnego zadania szybkiego wyprodukowania szynobusów podjęło się kilka fabryk - m.in. raciborski Kolzam i bydgoska Pesa. Pojazdy nie przejechały jednak kilku milionów kilometrów podczas testów. Natychmiast trafiły na tory. Radosław Barylski z Pesy potwierdza, że na polskich torach jeżdżą konstrukcje prototypowe. - Ale drobne awarie zdarzają się coraz rzadziej - zapewnia.
Co prawda od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej urzędnicy nie muszą zamawiać już szynobusów w Polsce, ale ciągle to robią. Mówią, że na sprawdzony, ale kilkakrotnie droższy sprzęt z Zachodu po prostu ich nie stać.
Tadeusz Syryjczyk, były minister transportu, podczas którego kadencji weszła ustawa o restrukturyzacji kolei: - To nie był mój pomysł. To posłowie wymyślili, by kupować szynobusy tylko od polskich firm. Chcieli w ten sposób ratować zakłady produkujące dla kolei, która nie miała pieniędzy na zamówienia. No i teraz są efekty takiego eksperymentowania.