Coraz mniej pociągów wozi pasażerów na trasach regionalnych. Prywatni przewoźnicy chcieliby uzupełnić te połączenia, ale nie są gotowi, podobnie jak samorządy...
Kilka tygodni temu pierwszy po wojnie prywatny pociąg pasażerski przejechał 330 km wokół Katowic i Mysłowic. Pociąg puściła na tory spółka PCC Rail Szczakowa. Tory (różne ich odcinki) należały do kilku właścicieli: PKP Polskich Linii Kolejowych, Jastrzębskiej Spółki Węglowej, CTL Maczki Bór, PTK Infrastruktury i PCC Śląskich Linii Kolejowych.
- Przełamaliśmy ogólną niemoc - mówi Rafał Błaszkiewicz, prezes Kolei Nadwiślańskiej, spółki należącej do PCC Rail Szczakowa, obsługującej cały przejazd. Jednak, choć powstało już kilkadziesiąt prywatnych firm zamierzających zajmować się wożeniem pasażerów, przyszłość prywatnych pociągów nie jest jasna. W dużej mierze zależy od samorządów, Urzędu Transportu Kolejowego i PKP PLK.
Zadowoleni jesteśmy z pilotażowego przejazdu, chociaż pojawiło się kilka problemów, których się nie spodziewaliśmy - przyznaje prezes Błaszkiewicz. Okazało się, że zapowiedzenie pociągu na niektórych stacjach jest droższe niż opłata za przejazd po torach PLK. W Katowicach PKP zażyczyła sobie 10 zł za komunikat, a każdy pociąg wymaga trzech - że nadjeżdża, że wjechał na peron i że odjeżdża. Do tego opłata nie jest ujednolicona, każda stacja jest bowiem w gestii innej firmy. Do tego opłatę można uiszczać tylko gotówką.
PKP broni się przed konkurencją, utrudniając jej życie: np. nie chce wieszać rozkładów jazdy obok własnych, a za umieszczenie go w innym miejscu na stacji domaga się opłaty jak za reklamę. Także za opublikowanie godzin wyjazdu i przyjazdu prywatnego pociągu w ogólnopolskim, książkowym rozkładzie jazdy PKP zażądała 1000 zł za stronę, choć rok wcześniej było to 300 zł. - Przy regularnych przewozach zapewne pojawią się kolejne problemy, ale jestem optymistą co do współpracy z PKP - ocenia Błaszkiewicz.
Przewoźnicy prywatni liczą na samorządowe dotacje, takie jakie dostaje PKP Przewozy Regionalne. - Wsparcie samorządów jest konieczne, bo żaden przewoźnik nie będzie mógł działać samodzielnie - zauważa Ireneusz Gójski, prezes Izby Gospodarczej Transportu Lądowego.
Problem w tym, że samorządy zlecają obsługę przewozów pasażerskich w całych województwach. A poza PKP Przewozami Regionalnymi nie ma w Polsce firmy, która mogłaby obsłużyć tak duży teren. PKP PR dostają więc zlecenia na przewozy z wolnej ręki, bez przetargów. - Przetarg pozwoliłby na lepszą ocenę kosztów przewozów - mówi Piotr Kazimierowski, redaktor naczelny kwartalnika "Transport i Komunikacja".
- Codziennie w województwie Śląskim wyjeżdża na tory 200 pociągów, obsługujących 500 linii, więc potrzebujemy partnera z odpowiednim potencjałem. W tym półroczu zorganizujemy pierwszy przetarg otwarty na obsługę linii Bytom-Gliwice, na której teraz nie odbywają się przewozy pasażerskie. Mam nadzieję, że uzyskamy atrakcyjną cenę i dobrą jakość -wyjaśnia Jacek Stumpf, dyrektor Wydziału Transportu i Komunikacji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. PCC Rail Szczakowa nie chce nawet snuć przypuszczeń, ile może kosztować bilet w prywatnym pociągu.
- Jeżeli zdobędziemy tabor, to pod koniec tego roku uruchomimy pociąg w jednej, dwóch relacjach, których jeszcze nie znamy. Nie wiemy, ile będziemy płacili za dostęp do torów, nie możemy więc ocenić naszych kosztów - tłumaczy Błaszkiewicz. - PCC Śląskie Linie Kolejowe płacą gminom, przez które przebiegają tory tej spółki, ok. 2 mln zł rocznie - to równowartość używanego wagonu - narzeka Błaszkiewicz.
Bez pewności, że dostaną dofinansowanie, prywatni przewoźnicy nie mogą zaopatrzyć się w tabor. Poza PKP nikt w Polsce nie ma wagonów. Od ręki nie da się ich kupić. Nowy zestaw wagonów kosztuje ok. 10 mln zł i czeka się na niego dwa lata. - Gdybyśmy teraz mieli tabor, może już oferowalibyśmy przewozy - mówi Błaszkiewicz. Samorządy natomiast chcą skuteczniejszego wydawania pieniędzy.
- W przetargu na obsługę linii Bytom- Gliwice nie będziemy pokrywali różnicy pomiędzy kosztami i wpływami przewoźnika, ale zapłacimy za wykonaną pracę przewozową. Chcemy, aby pociąg woził pasażerów, a nie powietrze. W tym półroczu zbierzemy pierwsze doświadczenia ze współpracy w przewoźnikami innymi niż PKP Przewozy Regionalne - nawet nie wiemy, ilu oferentów stanie do naszego przetargu - wyjaśnia Jacek Stumpf.
- Ciekawym pomysłem jest puszczenie pociągów torami kolei piaskowych, ale nie ma pewności, że pasażerowie będą chcieli z nich korzystać, bo przecież te tory budowano dla przemysłu, z dala od osiedli. Z drugiej strony, to może być szansa dla przewoźników, jeżeli stworzą atrakcyjne dla pasażerów węzły, z parkingami i centrami handlowymi - uważa Jacek Stumpf.
Samorządy nie zawsze mają pomysł, jak przywrócić ruch na lokalnych liniach, na których przejazdy pociągów pasażerskich zawieszono. Ich łączna długość wynosi około sześciu tysięcy kilometrów. Tymczasem po nich mogłyby kursować tanie autobusy szynowe.
Prywatni przewoźnicy prowadzą rozmowy z samorządami, producentami taboru i zachodnimi przewoźnikami. Trzy, cztery zachodnie firmy zainteresowane są wejściem na polski rynek w porozumieniu z prywatnymi przewoźnikami. Polska strona zapewniłaby organizację, a zachodnia sprzęt. Nie jest wykluczone dokooptowanie do takich spółek samorządu lub zakładu naprawczego.
Do powołania takich spółek i uruchomienia przez nie pociągów potrzeba około dwóch lat. Wcześniej zapewne pojawią się lokalne linie jako przedłużenie niemieckich. Tak planował np. duży niemiecki przewoźnik Connex z pociągiem z Niemiec do Szczecina. Sam pociąg nie dostał jednak od Urzędu Transportu Kolejowego homologacji.