– Promocja projektu Pendolino jest trochę ponad miarę wobec spodziewanej skali postępu – uważa Tadeusz Syryjczyk, były minister transportu i gospodarki morskiej, obecnie Partner w Zespole Doradców Gospodarczych TOR.
Wczoraj opublikowaliśmy pierwszą część przemyśleń Tadeusza Syryjczyka nt projektu Pendolino. Były minister krytykował decyzję o wprowadzeniu kary 650 zł za chęć nabycia biletu na przejazd Pendolino, jednocześnie zwracał uwagę, że istnieje wiele symptomów, iż projekt ten powinien się udać. Kolejnym czynnikiem przemawiającym za tym faktem jest, zdaniem Syryjczyka, wysoka konkurencyjność Pendolino w porównaniu z transportem drogowym.
– Nie tak dawno prasa przyniosła liczne porównania z samolotami, autobusami i samochodem. Nie chcę się powtarzać, ale warto przypomnieć, że w stosunku do ruchu lotniczego przyjmuje się, że pociąg jadący 3 godziny lub krócej wycina samolot, poza dolotami na lotnisko w celu dalszego lotu. Dlaczego? Bo na podróż lotniczą składa się szereg czynników – zauważa Tadeusz Syryjczyk.
Jakie to składowe? Tadeusz Syryjczyk wylicza kolejno:
• Na ogół jednak dłuższy dojazd do lotniska niż do dworca;
• Wędrówka przez terminal – zazwyczaj dłuższa niż przez dworzec;
• Kolejka do check-in, okazanie dokumentów po raz pierwszy;
• Marsz do kontroli;
• Dokumenty po raz drugi;
• Zdejmowanie butów i paska od spodni, otwieranie komputera, wyjmowanie kluczy, okularów, pendrive’ów z kieszeni, wyrzucanie do kosza kolejnego scyzoryka lub pilnika do paznokci, o których obecności w bagażu podręcznym w podróży krajowej często się zapomina, okazywanie pasty do zębów itp. w tubce do 100 g w foliowym przeźroczystym worku lub wyrzucanie do kosza pasty do zębów i innych kosmetyków, napojów itp.;
• Marsz przez bramkę z podtrzymywaniem spodni ręką, obmacywanie przez obsługę;
• Pakowanie tego, co się wyjęło i komputera, ubieranie butów i paska od spodni;
• Marsz do gate’u;
• Oczekiwanie, dokumenty po raz trzeci;
• Marsz do autobusu – nie zawsze jest rękaw; czekanie, aż autobus zapełni się;
• Jazda autobusem;
• Kolejka do schodków do samolotu, czasami na deszczu;
• Wsiadanie, szukanie miejsca;
• Lot właściwy;
• Wysiadanie z samolotu;
• Marsz do autobusu;
• Marsz przez terminal;
• Po drodze ewentualne odbieranie bagażu;
• Dojazd do miasta na ogół dłuższy niż z lotniska.
W pociągu nie ma żmudnych procedur związanych z odprawą
– Pomijam oczywiście kontrolę paszportową. Kolej w cenie biletu zapewnia tylko takie czynności jak wsiadanie, szukanie miejsca, przejazd i wysiadanie. Dojazd i powrót z dworca oraz przemieszczanie się w obrębie dworca, w także wysiadanie z pociągu zajmują z zasady mniej czasu niż analogiczne czynności w transporcie lotniczym. Pozostałych atrakcji brak, kontrola biletów następuje w czasie jazdy. Linie lotnicze wymagają przybycia przy lotach krajowych 1 godzinę przed odlotem, przy zagranicznych są to 2 godziny, ale i tak czas lotu na trasach krajowych, na ogół poniżej 1 godziny, jest skromnym dodatkiem do reszty operacji. Jakkolwiek siedzenie w pociągu wydaje się nudne na tle ruchliwości, jaką trzeba wykazać w trakcie przygotowań do lotu, to łatwo zauważyć, że czas czytania, pracy na komputerze, spania itp., a więc czas nie do końca stracony albo wcale nie stracony, całkiem użyteczny na tle całego czasu podróży, jest w przypadku podróży kolejowej procentowo dłuższy. Trwa od momentu wejścia do składu i zajęcia miejsca, po czym nie ma już potrzeby kolejnych wędrówek. Możliwość spędzenia czasu podróży na pracy lub odpoczynku jest istotnym walorem kolei na tle samolotu i samochodu – przypomina Tadeusz Syryjczyk.
Jeśli chodzi o konkurencję pomiędzy koleją i autobusami, to zdaniem byłego ministra, dużo zależy od tego, czy naprawdę w autobusach są działające gniazdka i oraz dostęp do WiFi, bez którego coraz mniej użyteczny jest komputer ze współczesnymi aplikacjami. – Nie należy też lekceważyć, w ocenie konkurencyjności z samochodem, możliwości picia i to nie tylko napojów bezalkoholowych przed podróżą. Będąc samochodem „na delegacji” w Warszawie, nie można po konferencji iść na piwo. Nawiasem mówiąc, jak będzie z piwem, a może i winem w Pendolino? W samolotach jest, bywają nieporozumienia przy nadużyciu, ale samoloty od tego nie spadają – ironizuje Syryjczyk.
Elity jadą Pendolino, a dojazdy do pracy pogorszyły się
Wnioski sformułowane przez Partnera w ZDG TOR są takie, iż zagrożeniem są m.in. opóźnienia inwestycyjne na torach, ponad te, które są przewidziane. Innym zagrożeniem jest m.in., jak mówi Syryjczuk, „forsowanie Pendolino np. na rozgrzebanych odcinkach podwarszawskich”. – Dzieje się to kosztem innych pociągów, w tym kosztem np. dojazdów do pracy, co da zły efekt propagandowy rosyjskiego Sepsana. Wrażenie społeczne będzie takie, że elity jadą, ale dojazdy do pracy pogorszyły się. Promocja jest trochę ponad miarę wobec spodziewanej skali postępu, ale ostrzeżeń jest też aż nadto, a więc każdy rezultat w granicach rozsądku powinien być dobrze przyjęty. Jak już pojedzie i w praktyce okaże swoje plusy, warto podjąć promocję opartą o nawet skromne, ale już nie zapowiedzi, lecz weryfikowalne fakty – konkluduje Tadeusz Syryjczyk.