Szwajcarzy budują w Alpach nowy tunel, który po ukończeniu będzie najdłuższy na świecie. Nowy tunel kolejowy pod przełęczą św. Gottharda ma mieć 57 km długości i być częścią nowej linii kolejowej łączącej Zurych z Mediolanem. Podróżowanie nim między miastami będzie krótsze niż latanie samolotem.
Coraz więcej ciężarówek jeździ przez Alpy, ich liczba wzrosła szczególnie szybko w ciągu ostatnich dwóch dekad: w 1990 przez Alpy przewieziono ok. 40 mln ton towarów, w 2001 już 90 mln, a do 2010 wzrost ma być jeszcze szybszy.
Prowadzi to nieuchronnie do zmian w środowisku naturalnym, dlatego władze Szwajcarii chcą doprowadzić do jak najszybszego przejęcia części tego olbrzymiego ładunku przez kolej.
Dwa najbardziej znane tunele szwajcarski pod przełęczą św. Gottharda (samochodowy) i francuski Mont Blanc nie są już w tak dobrym stanie, jak na początku - w ciągu ostatnich dziesięciu lat oprócz tego, że były nieustannie używane, zniszczyły je też pożary.
W 1994 Szwajcarzy zdecydowali w ogólnonarodowym referendum, że chcą, by cały tranzyt przez ich państwo był przeniesiony na tory.
W kwietniu 1996 roku Szwajcarzy rozpoczęli drążenie przez Alpy supernowoczesnego tunelu. Choć w publikacjach projekt opisywany jest zwykle jako "tunel", w rzeczywistości będą to dwa tunele, w których kursować będą pociągi w przeciwne strony.
Pod przełęczą Gottharda w Szwajcarii są już dwa inne tunele, w tym jeden kolejowy, zbudowany jeszcze w XIX wieku. Ma 16 km długości.
Nowy będzie się różnił od wszystkich wcześniejszych tym, że tory na całej długości znajdą się na tej samej wysokości - 500 m n.p.m. Umożliwi to pociągom osiąganie prędkości 240 km na godzinę i skróci podróż z Zurychu do Mediolanu z czterech do 2,5 godziny, a niektóre źródła podają, że nawet jeszcze bardziej. Pod względem czasu podróży będzie się zatem bardziej opłacało jeździć pociągiem niż latać.
Będzie też dłuższy od najdłuższych na świecie tuneli: samochodowego Lardalstunnelen w Norwegii (24.6 km) oraz kolejowego Seikan (53,85 km) w Japonii.
Wyrobisko jest drążone równocześnie z pięciu miejsc: Erstfeld, Amsteg, Sedrun, Faido oraz Bodio. By obejrzeć, jak wyglądają prace niedaleko Faido, trzeba zjechać na głębokość dwóch km. Na budowie pracuje dwa tysiące osób, praca trwa przez całą dobę. W pracach używany jest najnowocześniejszy sprzęt.
Koszt budowy oceniany był we wczesnej fazie projektu na osiem miliardów dolarów, teraz jednak oszacowano go na ponad 15 miliardów. Tunel miał być gotowy w do końca 2017 roku, lecz już wiadomo, że firma, która go buduje, nie zdąży do tego czasu.
Opóźnienia powoduje m.in. stan skał. Używany na budowie sprzęt pozwala na powiększanie tunelu w tempie do 40 metrów dziennie, lecz ten wynik osiągany jest rzadko, bo zwykle skały są zbyt miękkie i wykopany odcinek trzeba dokładniej zabezpieczać.
Mimo tych opóźnień i trudności w realizacji projektu, mieszkańcy alpejskich wiosek i miasteczek popierają budowę, bo chcą by kolej odciążyła drogi od TIR-ów. Tak jest w przypadku półtoratysięcznego Sedrun, które leży na trasie przejazdu ciężarówek. Część mieszkańców Sedrun boi się jednak, że przez tunel ich miejscowość straci na znaczeniu.
- Tunel sprawi, że Alpy znikną - mówi architekt z Sedrun, Arthur Loretz. - Teraz, jadąc z Zurychu do Medialonau, oglądamy piękne widoki. Tunel zmieni Alpy w wielką czarną dziurę - uważa Loretz.
* Najdłuższy tunel na świecie ma mieć 57 km długości (fot. www.gazeta.pl).