- Można powiedzieć, że przez trzy lata funkcjonowania spółki samorządowej Przewozy Regionalne, m.in. kosztem załogi i ich pensji, udało się zmniejszyć bieżącą stratę. I to jest osiągnięcie. Z drugiej jednak strony nie udało się uruchomić procesów inwestycyjnych w postaci wymiany taboru, wprowadzenia nowej jakości - pisze Janusz Piechociński, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury na swoim blogu.
Prawdą jest, że pensje w Przewozach Regionalnych nie wzrosły od 3 lat. Za każdym razem argumentem przeciwko podwyżkom była tragiczna sytuacja spółek kolejowych. Od momentu przekazania spółki w ręce samorządów przynosi ona straty ( ale z roku na rok zdecydowanie mniejsze niż poprzednio wgrupie PKP ). Pierwszy rok funkcjonowania zakończył się z 270 mln zł stratą na bieżącej działalności, drugi rok przyniósł 190 mln zł na minusie. Pierwsze miesiące tego roku wykazały brak strat. Ambitne plany zarządu są takie, żeby zakończyć ten rok ze stratą nie wyższą, niż 30 mln zł.
W takiej sytuacji, gdy na spółce ciąży garb trzyletnich długów w wysokości kilkuset milionów złotych, prowadzone są trudne negocjacje w sprawie podwyżek. Nie ma jednak skąd wziąć pieniędzy. Jednocześnie w sektorze prywatnym rynku kolejowego był ruch płacowy, który miał na celu zamortyzowanie kosztów inflacji wywołanej kryzysem. To samo w sektorze samorządowym, w SKM, Kolejach Mazowieckich - gdzie kwestie płacowe też są trudne - załogi miały waloryzowane pensje. Także w PKP Intercity miała miejsce podwyżka, która wyniosła 120 zł brutto na etat. I to pomimo tego, że spółka w dalszym ciągu jest – ekonomicznie - pod kreską.
Natomiast w Przewozach Regionalnych negocjacje zakończyły się akcją protestacyjną. Związki oczekują natychmiastowej podwyżki o 280 zł brutto na etat, co by oznaczało wzrost funduszu płac o 110 mln zł. Natomiast zarząd proponuje 130 zł brutto, ale od 1 października tego roku. A to z kolei oznacza wzrost funduszu płac o 11 mln zł i tym samym wzrost straty na koniec roku z planowanych 30 mln do 41 mln zł.
Jednocześnie, i to jest najbardziej dramatyczna wiadomość dla władz spółki i związków zawodowych, właściciele podkreślają brak środków na rozwój. Podczas, gdy w kolejce czeka kilka miliardów złotych z funduszy unijnych, które miały zmienić polską kolej regionalną.
Można powiedzieć, że przez trzy lata funkcjonowania spółki samorządowej Przewozy Regionalne, m.in. kosztem załogi i ich pensji, udało się zmniejszyć bieżącą stratę. I to jest osiągnięcie. Z drugiej jednak strony nie udało się uruchomić procesów inwestycyjnych w postaci wymiany taboru, wprowadzenia nowej jakości.
Jako wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury stwierdzam, że wiele spraw ten rząd, a także poprzednie zawaliły. Wsparcie dla kolei jest na zbyt niskim poziomie. Proces kontrolingu i monitoringu usamorządowienia w znacznej mierze nie został dopełniony. Rząd, w tym resort infrastruktury, stanął na stanowisku, że jak oddał zarządzanie i majątek Przewozów Regionalnych samorządom, to już za nic nie odpowiada. Tymczasem za organizację transportu publicznego, zgodnie m.in. z ustawą o działach administracji rządowej odpowiada także rząd centralny.
Patrząc z tej perspektywy, bardzo potrzebne jest szybkie porozumienie zarządu ze związkowcami. Załoga nie dostała podwyżek od kilku lat, a propozycja zarządu oscyluje na poziomie inflacji. Z drugiej strony zadłużona spółka nie ma skąd wziąć pieniędzy. Z kolei pracownicy w spółkach wchodzących na rynek niejednokrotnie dostają na starcie więcej niż osoba, która kilka, kilkanaście lat pełni odpowiedzialną służbę, pracując w spółce przewozowej. To pokazuje skalę wyzwań i małe pole dla przyjęcia satysfakcjonującej dla obu stron, a także dla funkcjonowania firmy kompromisu. I to budzi mój największy niepokój.