- Po raz kolejny w polskim transporcie mamy do czynienia z genialnym rozwiązaniem, ale do końca nie wiemy jakiego problemu. Wpierw Pendolino miało być luksusowym połączeniem. Teraz ma to być lepszy, ale dużo droższy, pociąg regionalny - pisze w komentarzu dla "Rynku Kolejowego" dr Michał Beim.
Garnitur dla nędzarza
- Sprawa zakupu Pendolino to kolejny przykład braku pomysłów na polską kolej. Koleje dużych prędkości, czy luksusowe składy, mają jedynie sens jeśli są "wisienką na torcie": zwieńczeniem dobrego systemu kolei regionalnych i międzyregionalnych. Zakup Pendolino (czy projekt KDP) w Polsce raczej przypomina wsparcie bardzo zubożałego człowieka zakupem najmodniejszego garnituru od Armaniego - pisze dr Michał Beim, ekspert Instytutu Sobieskiego.
- Owszem może zdarzyć się, że będzie to przełom: dla tej osoby luksusowy garnitur pomoże w znalezieniu dobrej pracy, a Pendolino przyczyni się do odzyskania zaufania pasażerów przez polską kolej... Szanse na to są jednak niewielkie - uważa Beim.
Jak z wychylnym pudłem
- Historia związana z zakupem Pendolino uświadamia nam, że po raz kolejny w polskim transporcie mamy do czynienia z genialnym rozwiązaniem, ale do końca nie wiemy jakiego problemu. Wpierw Pendolino miało być luksusowym połączeniem Trójmiasta z Warszawą oraz Krakowem i aglomeracją śląską. Teraz okazuje się, że ma to być lepszy, ale dużo droższy, pociąg regionalny zatrzymujący się z każdym z przejeżdżanych województw, czy nawet jadący do Wrocławia. Podobnie zresztą wyglądała "koordynacja" remontu linii Warszawa-Gdynia z zakupem taboru z wychylnym pudłem - przypomina ekspert.
- Cieszę się bardzo, że Komisja Europejska sprzeciwia się ograniczeniu konkurencji na linii E65. Takie trasy, jak pokazuje przykład Czech, Włoch, Austrii czy Niemiec, są coraz bardziej atrakcyjne dla prywatnych przewoźników. Wnoszą oni nową jakość w obsługę pasażerów oraz zapewniają niższe ceny. Na dobrze rozumianej konkurencji zawsze zyskuje pasażer - zaznazca dr Michał Beim.
Lepiej kupić więcej tańszych składów
- Uważam, że lepiej byłoby dla polskiej kolei zakupić za te pieniądze sporą ilość taboru do obsługi połączeń międzyregionalnych i udostępniać je wyłonionym w przetargach przewoźnikom. Właścicielem pojazdów byłaby Państwowa Spółka Leasingowa, a przewoźników wyłaniałby organizator transportu publicznego. Korzyścią rozwiązania byłoby stworzenie w Polsce rynku przewozów dalekobieżnych oraz podniesienie komfortu podróży pasażerów. Komisja Europejska nie mogłaby podnosić zarzutów w związku z pomocą publiczną dla jednego z przewoźników. Na marginesie dodam, że pomysł powołania PST zgłaszał swego czasu poseł Paweł Szałamacha, jednak min. Andrzej Massel odniósł się do pomysłu bardzo sceptycznie - przypomina dr Michał Beim.
- Zakup większej liczby klasycznego taboru (ezt czy składy wagonowe) byłby bardziej korzystny też dla polskiej gospodarki. W przetargach mogliby wystartować również polscy producenci lub zagraniczni posiadający w Polsce zakłady produkcyjne - kończy ekspert.