– Jeden z klientów powiedział nam kiedyś, że nasz konkurent dysponuje świetnym programem do diagnostyki awarii. W związku z tym zapytaliśmy go, co myśli o naszym systemie diagnostycznym. Okazało się, że nie wie, bo jeszcze nigdy nie musiał z niego korzystać – mówi w rozmowie z „Rynkiem Kolejowym” Marek Niewiadomski, prezes Medcomu.
Wojciech Śmiech, „Rynek Kolejowy”: Jak się zaczęła przygoda Medcomu z koleją?
Marek Niewiadomski, prezes firmy Medcom: Kolej pojawiła się ok. 20 lat temu. Zaczęliśmy od produkcji przetwornic statycznych do modernizacji taboru EN57. Zastępowaliśmy w nich przetwornice wirujące, które ważyły 2 tony, urządzeniem o wadze 200 kg. Te urządzenia do dzisiaj zresztą pracują. Później rozpoczęliśmy produkcję napędów do pojazdów szynowych. W momencie kiedy zaczynaliśmy opracowywać te urządzenia, w Polsce nie było żadnej firmy, która specjalizowałaby się w obsłudze branży kolejowej w tym zakresie. Było dwóch producentów taboru – Pafawag i Cegielski. Ten pierwszy został sprzedany, a jego działalność ograniczona, a drugi poszedł w nieco innym kierunku. Ale na bazie zakładów naprawczych powstały nowe podmioty – Pesa i Newag. Oba dzisiaj odnoszą ogromne sukcesy.
Co zdecydowało o sukcesie Medcomu?
Na początku urządzenia dla rynku trakcyjnego były sprowadzane ze Szwajcarii czy Niemiec. Ale my potrafiliśmy wyprodukować urządzenia nieustępujące jakością, a jednocześnie dużo tańsze. To spowodowało, że w tej chwili jesteśmy mocno konkurencyjni nawet wobec firm, które działają na tym rynku znacznie dłużej od nas. W mojej ocenie było to możliwe dzięki bardzo ciężkiej pracy bardzo dobrego i ambitnego zespołu konstruktorów, który udało nam się stworzyć. To dzięki niemu w bardzo krótkim czasie dogoniliśmy zachodnią konkurencję, a w niektórych parametrach produktów nawet przegoniliśmy.
Kto komu tutaj zawdzięcza sukces? Medcom zawdzięcza go Pesie i Newagowi czy odwrotnie?
Oczywiście tak dynamiczny wzrost zawdzięczamy wszystkim naszym klientom i te sukcesy są bardzo mocno powiązane. My nie sprzedajemy swoich produktów odbiorcy końcowemu tylko producentom taboru. Gdyby oni nie zdobywali nowych kontraktów, to my nie moglibyśmy sprzedawać swoich produktów. Ale to działa też w drugą stronę. Gdybyśmy nie oferowali tym producentom urządzeń światowej klasy, to byliby mniej konkurencyjni.
Dzisiaj Medcom niemal 80% produkcji realizuje dla branży kolejowej. Czy w kolejnych latach ten udział się utrzyma?
Dzisiaj trudno odpowiedzieć na to pytanie. Bardzo nas cieszy, że w Polsce kupuje i produkuje się coraz więcej nowego taboru, czego i my jesteśmy beneficjentami. Ale jednocześnie chcielibyśmy, aby nasza sprzedaż dla sektorów niekolejowych rosła równie szybko. Niemniej jednak rynek kolejowy nadal wydaje się bardzo perspektywiczny, a nasza dobra pozycja w segmencie produkcji urządzeń energoelektronicznych dla taboru kolejowego pozwala mieć nadzieję, że przyszłe lata będą dla nas co najmniej równie dobre.
Medcom nie ogranicza sie jednak tylko do Polski. Na jakich rynkach jest jeszcze obecny?
Od kilku lat bardzo intensywnie poszukujemy możliwości rozwoju także na zagranicznych rynkach. Rynkiem, na którym mamy dość dobrą pozycję, jest rynek ukraiński. Jesteśmy na nim obecni już niemal dziesięć lat. Produkowaliśmy też na rynki białoruski i kazachski. Jednak naszym najważniejszym rynkiem eksportowym jest Brazylia. Produkujemy m.in. przetwornice dla składów metra w Sao Paulo czy elektrycznych zespołów trakcyjnych dla Rio de Janeiro. Dzięki tym kontraktom w Brazylii udało nam się stworzyć mocną markę. Poprzez swoje produkty mamy doskonałą opinię w tym kraju. Jesteśmy tam porównywani do wszystkich wielkich na świecie. Właśnie tam kierujemy większość naszego eksportu. Jednocześnie szukamy możliwości na innych rynkach. Otrzymaliśmy też dość poważne zapytania z tak wielkich rynków jak Chiny czy Indie.