Wraca pomysł szybkiej linii łączącej Warszawę przez Łódź z Wrocławiem i Poznaniem. Tylko jak ją zrobić? Naprawiać za unijne pieniądze, kawałek po kawałku, istniejące trasy, czy tworzyć od zera nową linię szybkich prędkości (300 km/h)?
W PKP wciąż ścierają się obie koncepcje. Na razie realizowana jest tylko pierwsza. PKP Polskie Linie Kolejowe podpisują kolejne umowy na modernizację linii Łódź - Warszawa.
Zwolennicy kolei dużych prędkości podkreślają jednak, że w 2008 r., po zakończeniu prac z Łodzi do Warszawy będzie jeździć się zaledwie 10 minut krócej niż w latach 90., kiedy średni czas przejazdu na tej trasie wynosił 80 minut. Jeśli wcześniej zostanie oddana do użytku autostrada z Warszawy przez Łódź do Poznania, kolej nie będzie już konkurencyjna. Co więcej, trasa Warszawa - Łódź ma zbyt małą przepustowość, by mogły po niej częściej jeździć pociągi ekspresowe i IC, nie wchodząc w kolizję z ruchem lokalnym.
Na razie wiadomo, że budowa linii dużych prędkości raczej nie ruszy przed 2013 r., bo - zdaniem resortu transportu - pochłonęłaby środki przeznaczone na wszystkie inne inwestycje kolejowe w programie operacyjnym "Infrastruktura i środowisko".
We wstępnym studium wykonalności oszacowano koszt budowy na 9 mln EUR za 1 km. To dużo, zważywszy, że koszt budowanej właśnie we Francji linii TGV Est, przebiegającej w bardzo trudnym terenie (przejścia przez góry) nie przekroczy 11 mln EUR.
- W latach 2007-13 planujemy prace przygotowawcze: dokumentację, wykup gruntów. Chcemy zarezerwować na ten cel 160 mln zł - obiecuje Jerzy Polaczek, minister transportu.
Kolejne studium wykonalności da odpowiedź na pytanie, czy linia powstanie w wyniku modernizacji istniejących tras, czy też od podstaw. I tu pojawiają się problemy. Na linii dużych prędkości stosowany jest inny rodzaj napięcia. Zdaniem ekspertów inwestycja w nowy, przystosowany do niego tabor może prędzej zwrócić się na odcinku Łódź - Warszawa, niż na mało rentownym Wrocław - Ostrów Wielkopolski, od którego chce zacząć prace PKP.